Wywiad z Synthfam: Simon Jones

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Simon Jones to brytyjski producent synthwave. Muzyka, którą tworzy jest pełna „twardości, zniekształceń i ekscytacji” i mówi, że musi być rockowa. W wywiadzie na Skypie omówiliśmy jego historię muzyczną, podejście do tworzenia muzyki i najnowsze projekty.

Simon Jones: Zacząłem tworzyć własną muzykę na początku lat 90-tych. To było około '92 lub '93 na Commodore Amiga. Zaczęło się od słuchania muzyki z gier wideo na Amigę. To ludzie tacy jak Alistair Brimble i Chris Huelsbeck stworzyli fantastyczną muzykę do tych gier. Wiele razy grałem w gry tylko po to, aby posłuchać muzyki, a potem ktoś dał mi dyskietkę z oprogramowaniem do śledzenia OctaMED. Nie miałem klawiatury MIDI ani odpowiednich głośników, ale po prostu się w to zagłębiłem.

Wspaniałą rzeczą w oprogramowaniu śledzącym jest to, że przy całej muzyce na scenie demo można było oglądać nuty toczące się na ekranie, więc było to dla mnie jak edukacja. Obserwowałem, jak ci faceci pracowali i co robili. Właśnie grałem nuty na klawiaturze QWERTY. Wciąż pamiętam, gdzie są notatki. W ten sposób zainteresowałem się muzyką.

SJ: Kocham muzykę syntezatorową. Dorastałem z Jeanem Michelem Jarre'em i całą resztą lat 70-tych i wczesnych 80-tych. Dla mnie syntezator zawsze był zemstą nerdów. Przypomina mi stary motyw z The Kids From „Fame”. Zaczyna się od geeka, który gra na syntezatorze, a potem dołączają wszyscy i wszyscy są na ulicy, tańcząc w ruchu ulicznym. Chciałem być tym facetem z syntezatorem, kontrolującym cały tłum.

Muzyka ze starego serialu Dr. Who. W BBC pracowało kilku facetów, którzy nazywali siebie Warsztatami Radiofonii. Zrobili wszystkie efekty dźwiękowe i muzykę do wszystkich programów telewizyjnych. Oglądałem film dokumentalny o tych facetach, gdy miałem około 10 lat i wiedziałem, że to jest to, co chcę robić. Chciałem być jednym z tych długowłosych dziwaków, tworzących te wszystkie dziwne dźwięki za pomocą całej tej technologii. To było wtedy ekscytujące i nadal mnie ekscytuje. Z tymi dźwiękami syntezatorów dzieje się coś jeszcze, co na mnie wpływa.

SJ: Przeszedłem przez fazę rockowo-metalową, jak większość ludzi. Od lat nie słuchałem innej muzyki. Dwa albumy, które wywarły na mnie największy wpływ, kiedy zacząłem pisać muzykę, to Downward Spiral Nine Inch Nails i Sixteen Stone Busha. Dla mnie muzyka musi być rockowa. Są ludzie, którzy tworzą absolutnie piękną muzykę za pomocą syntezatorów, ale potrzebuję tej twardości, tego przesterowania i podekscytowania. Uwielbiam duże bębny i rzeczy prawie riffowe. To musi się kołysać i uderzać w twarz, więc wszystko od Metalliki, przez Tool, po Orb i Dead Can Dance. Wszystko, co jest organiczne i ziarniste, na co mam wpływ. Muzycznie rzecz biorąc, Jean Michel Jarre jest dla mnie mistrzem. Emocje, które może wyczarować, są szalone. Muzyka naprawdę przenosi Cię w inne miejsce.

Od Spinditty

SJ: Dosłownie siadam przed laptopem z klawiaturą i siedzę tam, aż pojawi się coś, co mnie ekscytuje. Musi mnie to ekscytować, bo jeśli ja nie będę nim podekscytowany, nikt inny też nie będzie. Jestem kapryśna, zwlekam i bardzo łatwo się nudzę, więc jeśli to nie działa, wyrzucę to i przejdę do czegoś innego. Kiedy jednak dostanę tę początkową iskrę, wezmę ją i posunę się z nią tak daleko, jak tylko mogę.

SJ: Jeśli ktoś jest w złej sytuacji lub przechodzi ciężki okres, to jest w podziemiu. Underwerld to ścieżka dźwiękowa, która napompuje cię i zwolni, aby się stamtąd wydostać. Chciałem czegoś, co było po prostu pełne, z jajami wyrzuconymi w twarz od początku do końca. Bez względu na to, gdzie wpadniesz na ten album, będzie to miało wysoką energię i twarz.

Destroy All Robots to coś, co chciałem zrobić od bardzo dawna. Chciałem używać słowa mówionego razem z muzyką. Powodem, dla którego nie zrobiłem tego do tej pory, jest to, że tak wiele osób mówiło, że nie lubi słuchać narracji z muzyką. Ludzie albo to kochają, albo nienawidzą. Pomysł na to mnie podekscytował i dlatego zdecydowałem się to zrobić. Wpadłem na pomysł na ścieżkę dźwiękową, która opowiada historię przyszłej wojny między robotami a ludźmi, o której wszyscy wiemy, że nadchodzi!

Zacząłem od pomysłu stworzenia trylogii, żeby nie potrwało to tak długo, ale to nie wyszło tak dobrze. Zacząłem pisać muzykę, a potem znalazłem w Internecie aktora głosowego. To niesamowicie utalentowany facet o imieniu Tim Wells, który jest prawdziwym aktorem szekspirowskim. Napisałem kilka rzeczy i wysłałem je do niego, a facet po prostu to przybił, więc pomyślałem, że to może być naprawdę dobre. To było tak dobre, sposób, w jaki to czytał i sposób, w jaki podkreślał różne słowa, miał w sobie prawdziwą zabawę. Wspaniałą rzeczą w scenie synthwave jest to, że ludzie nie traktują rzeczy zbyt poważnie. Uwielbiałem to, co robił i pomyślałem: „Naprawdę muszę to teraz zrobić!”

Jestem w połowie tego projektu. Zajęło to więcej czasu, niż myślałem, bo naprawdę chcę, żeby muzyka działała sama. Planuję wydać go z narracją i bez niej, aby ludzie mogli zdecydować, czego chcą. Dialog musi być w sam raz, nie za dużo i nie za mało, żeby pasował do muzyki. Od dłuższego czasu jestem najbardziej podekscytowany projektem muzycznym!

Zamierzam po prostu dalej tworzyć muzykę, która mnie interesuje i ekscytuje. Wsparcie społeczności synthwave, które pozwala ludziom tworzyć muzykę, którą chcą tworzyć, jest fantastyczne. Potrzebuję informacji zwrotnej od ludzi. Nie chcę czuć, że robię to sama. To musi być dla kogoś, kogo chce słuchać.

SJ: Nie zdawałem sobie sprawy, że społeczność istnieje, aż kilka miesięcy temu po prostu wskoczyłem do niej na Twitterze. Początkowo podchodziłem do Twittera bardzo cynicznie, ponieważ po prostu nie lubię mediów społecznościowych. Bardzo szybko zdałem sobie sprawę: „Och, poczekaj chwilę! To naprawdę fajna społeczność ludzi!”

Byli naprawdę wspierający, słuchając moich rzeczy i ponownie tweetując rzeczy, aw ciągu ostatnich kilku miesięcy znalazłem tam kilku fantastycznych artystów. Jakość muzyki i jakość produkcji jest obłędna. To sprawiło, że pracowałem ciężej, ponieważ po prostu nie zdawałem sobie sprawy, że jakość jest tak dobra, jak jest. Nie mogę powiedzieć wystarczająco dobrych rzeczy o społeczności. To grupa ciekawych ludzi tworzących ciekawą muzykę.

SJ: Kemping! Muszę to robić kilka razy w roku albo naprawdę stracę wątek. Uwielbiam przebywać pod gwiazdami z dobrą muzyką i dobrą książką. Nawet kilka nocy tam i czuję się, jakbym nie było na tydzień. Biorę zeszyt i piszę, bo tam na górze, pod gwiazdami z czystą głową, przychodzi mi to o wiele łatwiej.

Wywiad z Synthfam: Simon Jones