Recenzja albumu Synthwave: „Androids Anonymous” Milesa Matrixa

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Miles Matrix eksploruje mroczniejszy i bardziej surowy świat dźwięków inspirowanych cyberpunkiem na Androidach Anonymous. Akcja albumu toczy się w cyberpunkowej dystopii w roku 2084, kiedy roboty stały się świadome i „ludzkość musi uporać się z tą nową granicą etyczną”. To tło dla mrocznej, intensywnej, ale czasem ciepłej i pięknej muzyki, którą stworzył na tym albumie Miles Matrix.

Gdybym mógł powiedzieć jedną rzecz o Androidach Anonymous, to byłby to album kontrastów. Różnice w tonie, barwie, a nawet tym, jak jasne lub ciemne są utwory na albumie, naprawdę pokazują ogólną historię, jaką Miles Matrix przedstawia słuchaczowi. Jego poszukiwania obejmują wpływy wykraczające poza synthwave, w tym EDM, tech-house i trance, a także muzykę do filmów z lat 80.

Pierwszą rzeczą, o której chciałem wspomnieć, była jakość produkcji na płycie. Uważam, że wszystko jest ostre i ładnie wyważone. Nie było jednego elementu, który by wyprzedził inny. Wszystko znalazło się w miejscu, w którym powinno być moim zdaniem i nigdy nie czułem, że coś jest nie na miejscu. Uderzyła mnie również skuteczność, z jaką Miles Matrix wykorzystał na albumie swój arsenał syntezatorów. Każdy ton dobrze wpisuje się w tematykę albumu.

Czasami wydaje mi się, że cyberpunk jest trudną koncepcją do sprecyzowania w muzyce synthwave. Myślę, że mocniejsze elementy tego utworu to dobry dźwiękowy przewodnik po tym, co uważam za cyberpunk. Dla mnie jest to znacznie bardziej kwestia związana z nastrojem. Ogólny stan psychologiczny, który tworzą dla mnie Anonimowi Androidy, łączy napięcie, ciemność, industrialny grind i okazjonalne chwile melancholii nadziei.

Terytorium dźwiękowe, przez które wędruje album, jest szerokie, ale wszystkie utwory są ze sobą powiązane rozwijającymi się obrazami, które tworzą. Androids Anonymous przypomina ścieżkę dźwiękową do filmu lub gry wideo w stylu cyberpunk. Wszystkie różne utwory łączą się, aby rozwinąć filmową fabułę w głowie i zdecydowanie doceniam to podejście.

Od Spinditty

Było kilka utworów, które naprawdę mnie chwyciły, ale podobał mi się cały album. Opowiem o nich trochę i dlaczego uważam je za przekonujące, tylko po to, by pomóc wam wszystkim nadać smak albumu.

tęsknię za biciem twojego serca był pierwszym utworem, który wydał mi się szczególnie mocny. Ma taneczny klimat z solidnie dudniącym basem. Syntezator gra oscylujące arpeggio, gdy „laserowy” dźwięk odbija się w utworze i poza nim. Kiedy wchodzi perkusja, pojawia się ciepła i delikatna melodia syntezatora, która zaczyna śpiewać. Syntezator w stylu Vangelisa, którego używa Miles Matrix, naprawdę podnosi ten utwór do góry. Bardzo doceniłem także otwarte, przestrzenne brzmienie utworu.

Następnym utworem, który wydał mi się przekonujący, był żaden pozostawiony robot. Utwór zaczyna się głębokim, niejasno groźnym, syntezatorowym dronem, przez który przetacza się dźwięk przypominający wiatr. Początkowo syntezator jest melancholijny, gdy wędruje przez brzęczące tło, ale zaczyna pęcznieć w dramatyczną, kinową melodię syntezatora wspartą pulsującym rytmem. Przez krótki fragment utwór zamienia się w coś mrocznego i klaustrofobicznego, po czym wznosi się z powrotem w syntezator, który śpiewa ponad natarczywym beatem. Ta piosenka miała charakter muzyki klasycznej, uzupełnionej ruchami i zmianami tempa.

Być może moim ulubionym utworem z albumu jest Cyborgs at the beach. Łączy w sobie napędzający rytm z syntezatorową melodią, która przelatuje nad nim. W tym syntezatorze jest sporo ciepła, a otwartość melodii to jedna z rzeczy, które kocham w syntezatorach. Decyzja Milesa Matrix o dodaniu głosu wokodera ładnie pasuje do syntetycznego, robotycznego wyczucia Androida Anonymous. Poczucie „plaży” zdecydowanie pojawiło się w tym utworze w ogólnym obrazie dźwiękowym, który dla mnie namalował.

Jako swego rodzaju album koncepcyjny uważam, że cały album jest całkiem skuteczny. Pojęcie opowiadania historii jest wyraźnie ważne dla Milesa Matrixa i dobrze spełnia obietnicę, jaką daje album, że zabierze słuchacza w podróż. Byłem też fanem sposobu, w jaki Miles Matrix zastosował cyfrowe i „robotyczne” dźwięki na albumie, aby podkreślić technologiczny charakter albumu. Jeśli chcesz przenieść się w muzyczną podróż przez album, nie możesz się pomylić z Androidami Anonimowymi.

Recenzja albumu Synthwave: „Androids Anonymous” Milesa Matrixa