Recenzja albumu Synth Pop: „Hot Tropics” autorstwa Charity Cult

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Wrażenia początkowe

Hot Tropics Charity Cult ma glitchy, cyfrowe wrażenie, które zarówno kontrastuje z tekstami, które łączą emocje z cyfrowymi i zautomatyzowanymi obrazami, jak i uzupełnia je. Głos MV może być obolały lub zimny, podnoszący na duchu lub zagubiony, gdy wyraża dobrze przygotowane teksty. Istnieją cyfrowe, 8-bitowe brzmiące momenty syntezatora wraz z gitarą, które mogą być wysokie lub niskie. Za tym wszystkim kryją się głębokie linie basu i pulsujące bębny, które dodają wsparcia.

Przede wszystkim pociąga mnie wokal MV na tym albumie. Jego głos ma szereg emocjonalnej ekspresji, która pomaga mu skutecznie interpretować stworzone przez siebie teksty. Jego gra może wahać się od drżącej po energiczną, ale zawsze trafia do emocjonalnego serca piosenek.

Teksty napisane przez MV są bogate w obrazy i znaczenie. Podróżują po obolałym, roztrzaskanym emocjonalnym terenie i tworzą unikalne porównania i metafory, które współgrają z cyfrową, robotyczną naturą większości albumu.

Jestem fanem mieszanki czystych, czystych melodii ze skomputeryzowanym brzmieniem syntezatorów i skaczącą, potężną energią partii gitary elektrycznej. Dodaj do tych elementów solidność basu i moc bębnów, a efekt końcowy jest w równym stopniu przyjemny dla ucha, jak i drżenie dna.

Przeanalizowano moje ulubione utwory

„Frozen In Time” zaczyna się od pokręconych dźwięków dzwonków poruszających się ponad głębią basu i dźwięcznej gitary, która pulsuje pod delikatnym głosem MV. Gitara sprawia wrażenie splecionego ze sobą, gdy porusza się w utworze zmiennym wzorem. Gitara podwaja mocną melodię wokalu, jasną i brzęczącą w melodyjnym ruchu.

Przesuwający się, zniekształcony dzwonek ma niepowtarzalny dźwięk, gdy fale gitary spływają po nim kaskadą. Jestem zachwycony tym, jak melancholijna jest melancholia. Wokale dryfują w głąb basu, a bębny mają stały puls. Bluesowe, płaczliwe solo gitarowe wyskakuje i śpiewa wysoko ponad zniekształconymi dzwonkami i stałym rytmem.

Ta piosenka opowiada historię związku, którego nasz narrator nie może zapomnieć. Mówi o związku, który „rozpoczął się latem” i trwał do jesieni. To była „tęsknota jak żadna inna”, o której myślał, że może ją utrzymać na zawsze. Próbując „trzymać to w ukryciu”, udało mu się jedynie doprowadzić do tego, że „wszystko wymknęło się spod kontroli”. Mimo wszystko w jego umyśle „zamrożony w czasie”.

Kiedy byli w zimie, zapanowała „ciemność głębsza niż zimno”. Nasz narrator mówi, że wciąż „słyszył wszystkie szepty pięknych kłamstw, które powiedzieliśmy”. Te kłamstwa nie przetrwały, a kiedy „zaczęła się wiosna” wszystko odeszło „na zawsze i tylko cienie się zbliżają”. Po tym wszystkim wciąż odkrywa, że ​​myśli wciąż są zamrożone w czasie.

Wybuch elektronicznego szumu ustępuje miejsca ostremu, szorstkiemu syntezatorowi, który warczy pod kanciastymi wokalami, otwierając „On and Off Again”. Stałe, elektroniczne tykanie perkusji stanowi podstawę podniesionego, cyfrowego syntezatora, niosącego pokręconą melodię ponad powtarzający się refren i nieznośną szorstkość basu.

W przekazie wokalnym jest płaskość, co nadaje mu cyfrową jakość, którą uważam za skuteczną. Wznoszący się, skręcający syntezator ugina się i wije w utworze z ciepłymi, przypominającymi klawisze akordami, które zniekształcają. Następuje powrót do twardości i pomruków basu oraz powtarzająca się linia świecącego syntezatora, kontrastująca z chłodem wokalu.

Teksty tej piosenki są pełne uczuć załamania, bliskiej katastrofy i pożądania. Obraz „postrzępionego rytmu jąkającego się jądra na krawędzi katastrofy” jest mocny. Podoba mi się również pomysł, że temperatura wzrasta z „pogłębiarki emocjonalnej”. Obraz awarii ekranu komputera jest dobrze oddany w linii „migotanie terminala… luminofor i czerń”. Narrator ostrzega nas, że jeśli ktoś nie wyciągnie wtyczki lub nie przestawi wyłącznika, „nie ma powrotu”.

Co więcej, dodając metafory pożądania w tej piosence, refren ma narratora, który prosi o ponowne włączenie i wyłączenie, ale ostatecznie chce być włączony i „nigdy więcej mnie nie wyłącza”.

Po awarii systemu i rozpoczęciu ponownego uruchamiania konieczne jest „hakowanie ukośników i uderzeń w miganie ekranu, aby dostać się do korzenia”. Jednak po błędzie „nieostrożnego operatora” następuje zatrzymanie, więc teraz trzeba „wyrwać płytkę, sformatować i przywrócić domyślne”.

Podoba mi się wers, który mówi o „wskaźniku, wskazaniu, kontemplacji w mojej głowie”, ale jest „paraliż analityczny zainicjowany z rzeczywistego strachu”. Po tym, jak procesy zostały „odchylone, zdegradowane, zakończone”, ostatecznie wszystko się topi i „syreny rozbrzmiewają, gdy ślad opuszcza gospodarza”.

„My Neon Heart Still Blinks For You” powstaje z wibrującym bębnem i mocnym, cyfrowo brzmiącym syntezatorem, który emituje migoczący puls na cieplejszej gitarze. Gitara krzyczy pieszczącą linię melodyczną, zanim główny syntezator zaśpiewa delikatną melodię.

Coś boli w wokalu i w śpiewającej, wyginającej się gitarze. Przyciąga mnie melodyjna melodia syntezatora prowadzącego, która kontrastuje z ostrym pulsem ostrzejszego basu, który oscyluje poniżej. Lekki dystans do wokali podkreśla ich emocjonalność.

Podoba mi się wyraźny cyberpunkowy posmak tej piosenki i jej obrazów. Na początku narrator przypomina sobie, jak temat piosenki „stojący w poświacie miasta” „błyszczał każdej nocy”. Dodaje, że przeżycie upadku wszystkiego może „być dość niewybredne”. Mimo wszystko „nasze ciała tańczą przy gasnącym świetle”.

Od Spinditty

W refrenie są dobrze skonstruowane obrazy. Podoba mi się pomysł „neonowego serca” narratora, jak „latarnia morska w prześwitującej ciemności”. Mówi o tym, jak jego puls rośnie szybciej, gdy „noc gęstnieje wokół ciebie”.

Poczucie zamieszania jest przekazywane w wierszach, „brnąc przez następstwa decyzji, wymazane przez fale rozbijającego się umysłu”, a te fale „myją się po bezksiężycowych ulicach, rzucając wizje, które nigdy nie zostały naruszone”. Piosenka kończy się niesamowitym wersem, który mówi, że „ciemność jest dialektem niewidomych”.

Pulsujący puls basu rusza, by rozpocząć „Hit Like A Drug” wraz z błyszczącymi, delikatnymi dzwonkami i masywną perkusją, która uderza z głuchym dźwiękiem. Skomputeryzowany blask głównego syntezatora zmienia się w powolny ból wokalu. Drżą i emanują z tego mocno uderzającego pulsu basu i gigantycznych bębnów.

Lubię chwytliwy refren, gdy błyszczący 8-bitowy dźwięk niesie powoli obracającą się melodię ponad bezwzględną pulsacją basu. Delikatny dotyk wokali porusza się po potężnych bębnach i basie. Jest coś obiecującego w powolnym ruchu skomputeryzowanego, pełnego syntezatora prowadzącego.

Uczucie rozpaczliwego lgnięcia i poszukiwania utraconej nadziei przenika tekst tej piosenki. Narrator opowiada o wyobrażeniu sobie kolejnego dnia w piekle. Jest konfesjonałem, bo przyznaje, że nie radzi sobie tak dobrze.

Jest tęsknota uzależnionego, gdy mówi: „Potrzebuję zastrzyku, szukam punktów”, dodając, że stracił kontakt i zaczął błagać o więcej. Mówi o poczuciu wyobcowania „tu na płozach”. Pociąga mnie sposób, w jaki MV formułuje słowa: „życie w agonii z zadowoleniem przyjmuje to, czego zabrania niebo”. Pragnie „naparu, aby uspokoić duszę”, ponieważ „nie może znieść złudzenia, a ja tracę kontrolę”.

Refren to lista wszystkich rzeczy, o które narrator boli. Szczególnie lubię „jazdę, która wali jak bęben… siła, która pada z góry… wiara, która pali jak pistolet i miłość, która uderza jak narkotyk”.

„Another Life” zaczyna się rozmytą gitarą, która wyśpiewuje melodię pełną światła słonecznego i wybuchowego ciepła, krzyczącą przez dudnienie perkusji. Wokale są potężne i przesycone senną nadzieją, gdy wznoszą się ponad napędzającym rytmem bębnów.

Podoba mi się, jak skaczący, jasny krzyk wzniosłego syntezatora prowadzącego unosi się ponad pulsowaniem basu i pulsu perkusji. Wirujące tło gładkiego dźwięku wspiera syntezator prowadzący, który wspina się i płacze z migotliwym wybuchem nad pulsującym basem i perkusją. Gitara znów świeci, głęboko namiętna i pełna nadziei w rytmie.

To piosenka, w której narrator rozmyśla o tym, co mogło być w innym życiu. Przyciąga mnie pojęcie innego życia „wyrzeźbionego z ostrza innego noża” i gra słów, w której narrator opowiada o życiu, w którym „mogliśmy się splatać jak swego rodzaju winorośl”.

Mówi o byciu na „innej osi czasu, w jakimś innym pięknym czasie”, w którym mógł „zawsze błyszczeć… znaleźć właściwą linię… dać właściwy znak”. Wyobraża sobie życie, w którym miał „inną świeżą młodość i nic do udowodnienia”, aby móc wykonywać właściwe rowki i ruchy. W alternatywnym życiu, w którym „morze nie były tak wzburzone, a deszcze nie były tak silne”, mógł „być odpowiednią osobą, wszystko mogło wystarczyć”.

Do wzorca delikatnie poruszającego się, 8-bitowego syntezatora dołącza aktywna linia basu, rozmycie wody i delikatnie unoszące się dźwięki, aby otworzyć „Only Programmed To Feel Pain”. Spokojny, niepowtarzalny beat wkracza w muzykę za gładką melodią wokalu. Wokale przeplatają się z przesuwającym się tłem, na tym tle pojawia się mgliste wrażenie, które uważam za przekonujące.

Syntezatorowi arpeggiującemu towarzyszy teraz wirowanie i chropowatość wielkiego kawałka gitary, która wcina się w utwór ponad basowym grzmotem, dodając więcej wagi i prawdziwego kontrastu, ponieważ teraz dryfujemy do sekcji, w której gitara krzyczy ponad wir i Platforma.

To opowieść o rozpadającym się ludzkim świecie i sercu, które trzeba debugować. Narrator zaczyna od stwierdzenia, że ​​minęło trochę czasu od „wielkiego opadu”, wszystko jest nadal „podarte na strzępy i porozrzucane”. Wskazuje, że odbudowa może trochę potrwać i „stawić czoła dalszym opóźnieniom wynikającym z bezcelowej przebiegłości”.

Podoba mi się stwierdzenie, że „dekompilacja serca to skomplikowana sztuka”, ponieważ każdy znaleziony błąd należy do klasy, która „pozostaje niezdefiniowana”. Mówi: „jeśli strzelanie nie sprawia kłopotu, lepiej niż wykonać”, aż wszystko „rozbierze się do szpiku kości i zostanie zaprogramowane tylko na odczuwanie bólu”. Czuje, że „odpadki uniosą się z podłogi”, a rzeczy będą budowane lepiej i dzięki nowym modom, takim jak „podkręcanie impulsu i integracja nerwów”.

„Unmarked Miles” ożywa z miękko drżącym dźwiękiem, który przenosi się w otwartą przestrzeń. Do delikatnego syntezatora dołączają przemyślane, potężne akordy gitary, które lekko migoczą i płyną długimi falami do utworu. Lubię bolesny ból wokali, gdy drżą w otwartej przestrzeni. Ciężkość gitary kontrastuje z delikatną melancholią wokali.

To piosenka o czekaniu, aby dowiedzieć się, czy związek przetrwa. Narrator zaczyna od komentarza, że ​​„musiało to być coś, co powiedziałeś w nocy, po wieczności, w szoku po ugryzieniu”. Narrator wspomina o byciu „bezradnym lub zagubionym we śnie”, ponieważ wydaje się, że jest to chwila, której nie potrzebujemy odkupić”.

Nasz narrator uważa, że ​​nadszedł czas, aby dowiedzieć się, ile czasu zostało. Mówi: „Czekaliśmy jakiś czas, wiesz i tym razem wciąż jest kilka dróg do zrobienia”. Teraz jest odliczanie „na autostradzie niekończących się zegarów, które nie dzwonią”. Doszedł do wniosku, że prawdopodobnie nie ma sensu „oznaczać każdej mili”, ponieważ „horyzont horyzontu nie będzie trwał przez jakiś czas”.

Wniosek

Charity Cult stworzyło zabawny, przyjemny i dobrze przygotowany album z synth-y, cyfrową i energiczną elektroniczną muzyką pop w Hot Tropics. Łączy cyberpunkową wrażliwość z mocnym pisaniem piosenek i pełnym emocji śpiewem.

Recenzja albumu Synth Pop: „Hot Tropics” autorstwa Charity Cult