Todd La Torre

Spisu treści:

Anonim

Jestem fanem i kolekcjonerem hard rocka i heavy metalu od wczesnych lat 80-tych. Jeśli ma dobry gitarowy riff i nastawienie, wchodzę w to.

Todd La Torre - „Raduj się w cierpieniach”

Rat Pak Records, 2021

13 utworów, czas trwania: 58:26

Ciekawe było obserwowanie, jak Todd La Torre doszedł do rangi heavy metalu w ciągu ostatniej dekady. Po latach płacenia składek z lokalnymi zespołami hardrockowymi na rodzinnej Florydzie, La Torre został nagle wyrwany z zapomnienia w 2009 roku, gdy kultowy progresywno-metalowy zespół Crimson Glory potrzebował nowego wokalisty. Todd kierował C.G. przez kilka lat, ale plany na nowy album studyjny utknęły w martwym punkcie i doprowadziły do ​​jego odejścia z tego zespołu.

Widoczność Todda znacznie wzrosła w 2012 roku, kiedy zapukał weteran metalowy zespół Queensrÿche, szukając zastępstwa dla swojego kultowego wokalisty Geoffa Tate. Nie trzeba dodawać, że Todd miał kilka bardzo dużych butów do wypełnienia i trochę czasu zajęło uciszenie wątpiących, ale teraz, po trzech albumach studyjnych z Queensrÿche, myślę, że można śmiało powiedzieć, że fani zespołu zaakceptowali La Torre jako nowego szeryfa w miasto.

Kiedy plany koncertowe Queensrÿche zostały wstrzymane w 2020 roku z powodu pandemii koronawirusa, La Torre dobrze wykorzystał nieoczekiwany czas, nagrywając swój pierwszy solowy album. Rejoice in the Suffering, który został wydany w lutym 2021 przez Rat Pak Records, był zasadniczo projektem dwuosobowym, z La Torre na głównym wokalu i perkusji oraz Craigem Blackwellem (starym przyjacielem i kolegą z zespołu Todda ze sceny na Florydzie). wszystkie gitary, basy i klawisze. Razem ten duet uwolnił zaskakująco ciężki, ale wciąż dość melodyjny kawałek metalu, który rozciąga znaczne zdolności wokalne Todda w zaskakujących nowych kierunkach. Oczywiście w tym facecie jest coś więcej niż jego praca z Queensrÿche pozwala ci uwierzyć!

„Zaciemniona Wysokość”

Od Spinditty

Piosenki

Piosenki na Rejoice in the Suffering ujawniają cięższą, bardziej agresywną stronę głosu i osobowości Todda. Niektórzy fani Queensrÿche mogą być zaskoczeni okrucieństwem piosenek, takich jak trzaskający otwieracz „Dogmata” lub „Darkened Majesty”, które brzmią bardzo podobnie do solowego materiału Roba Halforda (ala Fight's War of Words czy Halford's Crucible). Poszarpana, pokręcona gra gitarowa „Critical Cynic” i warczący, przepełniony jadem wokal Todda w tytułowym utworze wprowadzają do miksu odrobinę miażdżącej mocy i thrashowego brzmienia Nevermore. (Wydaje mi się, że słyszę nawet, jak Todd wydaje kilka śmiertelnych warkotów w tle „Raduj się!”)

„Vexed” zaczyna się łagodną nutą, po czym przekształca się w wkurzonego power-metalowego potwora, który mógłby działać jak nieco ostrzejszy utwór Queensrÿche, a następnie Todd i Chris wciskają pedały w podłogę, uderzając thrashową prędkością z pełnowartościowy „Vanguards of the Dawn Wall”, najszybszy, najbardziej wściekły jak dotąd utwór na albumie. Todd ryczy jak Chuck Billy z Testamentu w tym utworze, po czym kończy się powolnym, stonowanym crunchem „Apology”, który ma nutę melodyjnego death metalu (!) podczas refrenów.

"Apology" właściwie zamyka album, ale moja kopia płyty zawiera trzy bonusowe utwory, z których wszystkie utrzymują wysoki standard wyznaczony przez poprzednie dziesięć utworów. „Fractured” to prosty metalowy kawałek ala współczesny Judas Priest, po którym następuje „Set it Off”, który tłucze się wraz ze słodkim groove/thuknięciem w stylu Pantery. Ostatni utwór, „One By One”, jest najbardziej „ekstremalną” piosenką na płycie; intro ma trochę klimatycznego black metalu (!), zanim zamieni się w pełen melodyjnego death/thrash fest, z Toddem prezentującym prawdziwe demoniczne wycie ala Anders Fridén z In Flames. Jeśli kiedykolwiek odrzuciłeś Todda jako zwykłego klona Geoffa Tate'a, sprawdź ten utwór i przygotuj się na zabranie do szkoły!

„Rozdroża do szaleństwa”

Podsumowując

Radość w cierpieniu powalił mnie całkowicie w dupę już przy pierwszym zakręceniu i od tego czasu spędzam dużo czasu w moim graczu. Wiedziałem, że ten album będzie dobry, ale nie miałem pojęcia, że ​​będzie TAK dobry!

Byłem już fanem Todda dzięki jego pracy z Queensrÿche, ale po wielokrotnym przesłuchaniu Rejoice in the Suffering muszę przyznać, że widzę go w zupełnie nowym świetle. Todd to nie tylko beznadziejny wokalista, to wszechstronnie utalentowany instrumentalista i kompozytor, który jest w stanie pracować w praktycznie każdym gatunku metalu, jaki tylko wybierze. Najwyraźniej Queensrÿche nie w pełni wykorzystywało znaczne zdolności tego gościa!

Naprawdę nie ma nic więcej do powiedzenia (oprócz „KUP TEN ALBUM!”), więc zakończę tę recenzję cytując mądrą radę samego pana La Torre, ze strony dedykacyjnej broszury CD: „Teraz podkręć i zostań metal, skurwysyny!" Nuff powiedział!

„Awangarda Ściany Świtu”

Todd La Torre