Recenzja albumu „Istor” Ty Morn

Spisu treści:

Anonim

Jestem fanem i kolekcjonerem hard rocka i heavy metalu od wczesnych lat 80-tych. Jeśli ma dobry gitarowy riff i nastawienie, wchodzę w to.

Ty Morn- „Istor”

Wydanie własne, 2019

9 utworów, 49:19

Gatunek: melodyczny/symfoniczny power metal

Cóż, to była ciekawa niespodzianka. Ty Morn to symfoniczny power metalowy projekt prowadzony przez brytyjskiego gitarzystę, basistę i programistę Arona Biale. Debiutancki album Ty Morn, Istor, został wydany samodzielnie w marcu 2019 roku.

Muszę przyznać, że obecnie wypadłem z kręgu, jeśli chodzi o gatunek fantasy/power metal, więc kiedy pierwszy raz dostałem ten album do recenzji, zaskoczyła mnie tajemnicza nazwa zespołu i dziwny tytuł albumu. Zastanawiałem się, czy "Ty Morn" i "Istor" były postaciami z Gry o Tron, odniesieniami do Tolkiena, a może nawet niejasnymi stworzeniami z Dungeons & Dragons? Nawet po kilku poszukiwaniach w Google obu terminów, nadal nie mam pojęcia, co oznacza którykolwiek z nich, chociaż później przyszło mi do głowy, że „Ty Morn” brzmi jak imię osoby, a la „Jethro Tull” lub „Monty Python”, więc Zastanawiam się, ile osób pyta Arona: „Który z was to Ty?”

Ale poważnie. . . Ty Morn twierdzi, że ich muzyka „pochodzi z miłości do złotego wieku metalu i klasycznego rocka”, a dziewięć utworów na Istor zdecydowanie to potwierdza. To imponująco bombastyczna gra, która z pewnością zadowoli fanów zręcznego, epickiego power metalu w europejskim stylu, takiego jak Blind Guardian, Rhapsody of Fire, Edguy i Primal Fear.

Od Spinditty

„Panowanie myśliwego”

Album

Należy zauważyć, że chociaż Aron Biale ma siedzibę w Londynie, Ty Morn jest w rzeczywistości przedsięwzięciem międzynarodowym. Niemal tuzin gościnnych muzyków współtworzy Istor, w tym brazylijski wokalista Raphael Gazal (który nagrywał również z Leviathanem, Bulletback i Moonlight Prophecy) oraz gitarzysta Rafael Sequera, członek wenezuelskiego zespołu rocka progresywnego Echoes. Organista Eugene Moiseienko pochodzi z Ukrainy, gdzie kieruje instrumentalnym progresywnym projektem Robots Against Entropy. Teraz to nazywam współpracą między narodami! Zakładam, że ci goście nagrali swoje partie dla Istora osobno, a album został zmontowany przez Arona za pomocą magii studia, ponieważ wyobrażam sobie, że trudno byłoby zebrać je wszystkie w tym samym miejscu w tym samym czasie.

Kiedy naciśniesz „odtwórz”, Istor nie marnuje czasu na dobre rzeczy, zaczynając od grzmiącego riffu prowadzącego utworu „Reign of the Hunter”, prowadzącego do „Hey Poseidon”, który wciąga w przyjemny łomot tempa.

Podczas gdy wiele euro-power metalowych kapel ma tendencję do kładzenia zbyt dużego nacisku na klawisze jak na mój gust, Ty Morn pamięta, że ​​metal ma być O gitarach i umieszcza je na pierwszym miejscu w prawie każdej piosence. Oprócz głównego muzyka Arona i wspomnianej Sequery, na Istor przypisuje się pięciu (!) innych gitarzystów, choć nie precyzuje, kto gra w której piosence. Na całym albumie jest mnóstwo nastrojowych, nastrojowych klawiszy, ale nigdy nie jest nachalny; zamiast pozwolić klawiszom przejąć inicjatywę, jak wiele „symfonicznych” metalowych zespołów ma skłonność do robienia, Ty Morn używa ich, aby zapewnić bogate, kinowe pejzaże dźwiękowe dla niszczarek gitarowych.

„Die Where We Stand” i „Fall On Your Sword” to hymny bitewne w stylu Manowar, z których Men of Metal Might byłby dumny, podczas gdy „The Language of Beasts” przypominał mi HammerFall w swojej najcięższej postaci. "Kings of Dishonor" ma niezły, doomy crunch, a nawet zawiera przyjemny akustyczny kawałek w okolicach trzech kwartałów, zanim album znów stanie się ciężki wraz z szybkim "Bring Forth the Night".

Epickie podwójne ujęcie „Harvest of Souls” (mój ulubiony utwór na płycie) i bliżej album „Hunt Leviathan”, który powoli przeradza się w ponad sześciominutowy czas pracy w progresywną fiestę Istor do satysfakcjonującego finału. Po kilku obrotach tego albumu mogłem tylko powiedzieć: „Jezu, dlaczego ten zespół jeszcze nie podpisał kontraktu?”. Gdyby to były wczesne lata 2000, każda wytwórnia płytowa zajmująca się power metalem walczyłaby ze sobą pałkami, próbując przypieczętować z nimi układ!

„Hej Posejdonie”

Podsumowując

Istor to imponujące dzieło, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że zostało stworzone i wydane bez jakiegokolwiek wsparcia wytwórni. Uznanie za utrzymanie majsterkowiczów żywy duch, z niesamowicie profesjonalnym dźwiękiem i prezentacją! Ci faceci to prawdziwa okazja. Jeśli brzmi to tak, jakby to był twój muzyczny zaułek, możesz ich wesprzeć, odwiedzając ich stronę Bandcamp, gdzie możesz kupić plik do pobrania lub (jeśli jesteś oldschoolowy, tak jak ja) prawdziwą płytę CD (co za pomysł!). Z niecierpliwością czekam na więcej informacji z tego obiecującego aktu w przyszłości. Rogi w górze!

Recenzja albumu „Istor” Ty Morn