Recenzja albumu World Fusion: „Portret dusz” autorstwa Vellúa

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Portrait of Souls to album stworzony przez braci Joe i Haval Haco (wraz z różnymi współpracownikami). Tka muzyczny gobelin, który łączy elementy muzyki z Bliskiego Wschodu, Europy Wschodniej i Azji Środkowej. Na albumie znakomici wokaliści śpiewają w różnych językach, w tym „Vellúan”, który jest językiem stworzonym przez braci.

Recenzja albumu Portrait of Souls

To, co działa tak dobrze dla mnie w Portrait Of Souls, to sposób, w jaki wszystkie te odmienne elementy łączą się w spójną całość. Chociaż cały ruch „world fusion”, który był popularny w latach 90., już dawno minął, Portrait of Souls ożywia ducha łączenia ciekawych globalnych dźwięków muzycznych, z pominięciem jego elementów, które były niesmaczne i banalne.

Oprzyrządowanie

Część siły tego albumu pochodzi ze sposobu, w jaki łączą się ze sobą różnorodne instrumenty, które bracia wykorzystują. Usłyszysz oud i buzouki, całą gamę instrumentów perkusyjnych ze wszystkich zakątków świata, a także gitarę elektryczną i dźwięki syntezatorów.

Istniało niebezpieczeństwo, że skończy się nijaką mieszanką ogólnych dźwięków „muzyki świata”, ale instrumenty są dobrze zbalansowane. W dźwiękach słyszałem echa Iranu, Bałkanów i Afryki wraz ze starożytnymi skalami modalnymi z Bliskiego Wschodu oraz dużą pomocą jazzowego posmaku w postaci saksofonu i gitary elektrycznej.

Wokal

Kolejnym mocnym elementem Portrait of Souls są wokalne występy Tatiany Shishkovej, która zaśpiewała pięć piosenek na płycie oraz Marii Stanichenko, która zaśpiewała Yanę. Uderzyło mnie, jak potężne są występy i jak śpiew stał się kolejnym wyrazistym instrumentem. Instynktowna ekspresja wlana w słowa nie wymaga w ogóle tłumaczenia.

Aspekt muzyki elektronicznej w Portrait of Souls jest dobrze wyważony. Elementy brzmienia syntezatorów i innej elektroniki są ładnie zintegrowane. Bracia Haco nie polegali nadmiernie na elektronice, aby cokolwiek zamaskować, a ich dotyk jest subtelny, dodając tyle elektronicznych dźwięków, aby stworzyć efekt, ale nie tak bardzo, że przytłaczają akustyczne instrumenty lub te dobrze wykonane wokale. Równowagę tę pomogła również praca inżynierska dźwięku wykonana przez Holega Spiesa nad albumem.

Lista utworów

Ciężko mi było wybrać utwory na tym albumie, ponieważ tak wiele z nich mnie wciągnęło, ale w końcu udało mi się wybrać te, które moim zdaniem były najsilniejsze, a oto moje zestawienie tych utworów i moje powody, dla których je wybrałem.

„vero” zaczyna się delikatnym elektronicznym dryfem, po czym powoli przesuwająca się melodia gitary elektrycznej wpłynie do utworu. Bouzouki w tym utworze ma charakterystyczne, głęboko bogate brzmienie, grając melodię inspirowaną Bliskim Wschodem. Do buzuki dołącza głębokie brzmienie wiolonczeli, a następnie wznoszą się dźwięki smyczków. Buzouki ma piękny smak tradycyjnej muzyki ludowej i solowe uderzenia na saksofonie o płynnym i swobodnym przepływie. Poczułem się unoszony przez falę dźwięków z tym utworem.

Od Spinditty

Dudnienie starożytnego bębna ramowego otwiera „dorię” wraz z delikatną gitarą elektryczną, grającą misterną melodię. Jest to delikatny i dryfujący utwór, gdy wędrująca i przestrzenna gitara przeplata się z muzyką. Podobała mi się gra na mandolinie w tym utworze, a solo gitarowe miało latynoski posmak, który również mi się podobał. Dla mnie jednak to tekst tej piosenki naprawdę się wyróżniał.

Tragedia w słowach „doria” ma silne znaczenie. Od samego początku uderzyła mnie linia: „Kiedy mam siłę, by spojrzeć w górę, to tylko czerń nieba / I pada przez moją skórę, zabierając mnie z powrotem do wszystkiego, co widziałem”.

Ból słów mocno przebija w wierszu: „Zapadam się w tobie, krzyczę o utracone wspomnienia, wciąż upadam na kolana, żeby ktoś mnie zobaczył”. To piosenka, która naprawdę uderzyła mnie w brzuch.

W „saver” pojawia się delikatny przepływ elektronicznych dźwięków, które poruszają się pod mocnym wokalem w stylu flamenco, który wyraża niesamowitą moc. Gdy w tle pulsuje jednostajne dudnienie perkusji, dołącza do niego gitara i pradawny dźwięk oud, bezprogowej lutni z Bliskiego Wschodu, krzyczącej za słowami. Ponieważ flamenco może mieć korzenie w Afryce Północnej, ta kombinacja dźwięków działa dobrze. Podobało mi się też, jak czysto brzmi gitarowe solo w utworze, ale to ten starożytny oud najbardziej mnie wciągnął.

„sesenio” rozpoczyna się niesamowitym głosem wokalisty wcinającym się w utwór. Jej głos podnosi włosy na moim karku z wyrażoną w nim mocą i głębią. Dostajemy grzmot perkusji i energiczne migotanie elektronicznego brzmienia, ale w tym utworze chodzi o unikalny i mocny głos wokalisty.

Jest ruchoma linia gitary elektrycznej, a oscylujące echa syntezatora rozbrzmiewają w utworze. Jest też emocjonalna głębia chińskich skrzypiec erhu, zawsze instrument, który, jak sądzę, ma tęsknotę za swoim brzmieniem. Byłem także fanem bluesowego wrażenia gitary elektrycznej, która dodaje emocjonalnej intensywności muzyce.

Delikatne dźwięki fortepianu wpadają w otwarte przestrzenie „yany” na kocu elektronicznego brzmienia. To piosenka w języku Vellúan, języku, który bracia Haco stworzyli na potrzeby albumu. Wokal jest wyrazisty, a delikatne pianino mieni się w tle.

Pod wznoszącymi się głosami tło jest gładkie i delikatne, gdy za nimi tańczy fortepian. Jest to pieśń pełna melancholii, którą dodaje dość żałobne brzmienie tureckiego instrumentu smyczkowego saz. Podobały mi się uczucia, które zostały mi przekazane na tym torze.

„navin” rozpoczyna się delikatnymi dzwonkami, do których wkrótce dołącza solidny elektroniczny rytm perkusji wraz z aksamitną gitarą elektryczną grającą wolną, delikatną melodię. Rosyjskie wokale zaczynają wznosić się w utworze ponad łatwym, równym rytmem i wirującą gitarą elektryczną. Melodia fortepianu dopełnia strzeliste brzmienie wokalisty w tym utworze. Poczułem też pewne poczucie starożytnej głębi w wokalu i podobało mi się jazzujące gitarowe solo pod koniec utworu.

Złożony gobelin wpływów muzycznych

Portrait of Souls to głęboki, złożony gobelin muzycznych wpływów i pomysłów. Sposób, w jaki starożytne instrumenty łączą się z mocnym i pięknie wykonanym wokalem oraz elementami elektronicznymi, daje bogate brzmienie z głębokimi emocjami oraz przebłyskującymi przez niego momentami radości i smutku. Muszę powiedzieć, że dla mnie ten album ma duży potencjał do ponownego odsłuchania.

Recenzja albumu World Fusion: „Portret dusz” autorstwa Vellúa