Kiedy KISS poszedł grunge: „Karnawał dusz” ponownie

Spisu treści:

Anonim

Jestem fanem i kolekcjonerem hard rocka i heavy metalu od wczesnych lat 80-tych. Jeśli ma dobry gitarowy riff i nastawienie, wchodzę w to.

Od Spinditty

Pokonując buty…

Najwyraźniej Mercury Records poprosiło KISS o dodanie utworu z wciąż niewydanego nowego albumu do zestawu koncertowego Reunion Tour, co dałoby wytwórni powód do wydania płyty. KISS zawetował ten pomysł, ponieważ Frehley i Criss nie grali na albumie, a materiał nie pasował do „klasycznego” klimatu trasy – więc Mercury zdecydował się umieścić album na półce, mając nadzieję, że Simmons i Stanley powróci do tego później.

Jednak, gdy Mercury Records siedziało nad nowym albumem, kilka wcześniejszych egzemplarzy wyciekło i trafiło w ręce przemytników, którzy zaczęli drukować fałszywe płyty CD. Teraz zatytułowany Carnival of Souls, album stał się popularnym przedmiotem „pod stołem” na targach KISS Expos i spotkaniach wymiany kolekcjonerów płyt. Mój kumpel kupił jeden na KISS Expo w New Jersey w 1997 roku i pamiętam, że słuchałem go w jego samochodzie w drodze do domu – jakość dźwięku była tak przytłumiona, pełna echa i papki, że ledwo można było usłyszeć muzykę. Zapytałem mojego kumpla, "ile zapłaciłeś za ten kawałek gówna?" Kiedy powiedział mi „25 dolarów!” Powiedziałem mu, że został oszukany, ale wzruszył ramionami i powiedział, że warto, ponieważ plotka głosiła, że ​​album może nigdy nie ujrzeć światła dziennego z powodu ponownego spotkania.

Najwyraźniej Mercury Records nie zamierzało pozwolić grupie przemytników zabrać pieniądze na lunch, więc w październiku 1997 r. – ponad rok po zamierzonej pierwotnej dacie premiery – pojawiła się oficjalna edycja Carnival of Souls: The Final. Sesje dotarły do ​​sklepów płytowych… i mało kto zauważył.

"Dżungla"

Piosenki

Carnival of Souls rozpoczyna się obiecująco ciężką nutą, z piskiem sprzężenia zwrotnego prowadzącym do dudniącego „Hate” Gene'a, który brzmi jak kontynuacja „Unholy” z Revenge. Śpiewany przez Paula „Rain” w średnim tempie jest następny, a po jego nijakim występie wokalnym w tym utworze można już powiedzieć, że jego serce naprawdę nie jest w tym zajęte. Sprawy nieco się poprawiają, gdy pojawia się radosny „Master & Slave” (często błędnie identyfikowany jako „Tell Me” na bootlegowych kopiach) i nastrojowy „Childhood's End” Gene'a, który w końcowych momentach nawiązuje do tekstu „God of Thunder”. Akustyczna ballada „I Will Be There” to oda Paula do jego syna Evana, który urodził się w trakcie pisania albumu. Paul powiedział, że „I Will Be There” jest jedyną piosenką na Carnival, z którą czuł „połączenie”.

Mocny bas Gene'a i pokrętna gra prowadząca Bruce'a Kulicka to główne punkty „Jungle”, jednego z lepszych kawałków Stanleya na albumie, po czym Simmons powraca do mikrofonu w pełnym Demon Mode z chrupiącym „In My Head”. Dla mnie przynajmniej w tym momencie płyta uderza w ścianę. „It Never Goes Away”, „Seduction of the Innocent” i „In The Mirror” są właściwie wypełniaczem. Utwór zamykający, „I Walk Alone”, wyróżnia się tym, że jest pierwszą (i ostatnią) piosenką KISS, w której wokalistą jest Bruce Kulick, a jego tytuł wydaje się teraz szczególnie ironiczny, ponieważ do czasu wydania Carnival of Souls był rzeczywiście chodzenie samotnie, ponieważ pod koniec Reunion Tour Simmons i Stanley rozpoczęli pracę nad nowym albumem studyjnym z Frehley & Criss.

„Mistrz i niewolnik”

Podsumowując

"Jungle" było puszczane w radiu pod koniec 1997 roku, ale poza tym KISS nie zrobił nic, by promować Carnival of Souls. Nie było trasy koncertowej Carnival, wywiadów promocyjnych ani teledysków. W rezultacie dysk zatonął bez śladu.

Szczerze mówiąc, nawet gdyby ponowne połączenie nigdy się nie odbyło, a CoS zostałby wydany na początku 1996 roku, jak pierwotnie planowano, album nie zrobiłby wiele, by odwrócić słabnące losy KISS. Ponowne spotkanie było oczywiście sprytnym posunięciem biznesowym, nawet jeśli po drodze trzeba było poświęcić CoS. (To dość wymowne, że płyta Carnival of Souls zawierała mini-katalog wysokiej klasy gadżetów z trasy Reunion, zapakowany w książeczce!)

Podobnie jak równie nietypowa Muzyka z „The Elder” z 1981 roku, Carnival of Souls na przestrzeni lat podzieliła opinie fanów. Niektórzy mówią, że to świetny album, podczas gdy inni uważają, że jest to ich absolutnie najgorsze. Spadam gdzieś pośrodku. Jest kilka piosenek, które lubię, kilka nie, a reszta to po prostu „meh”. Carnival of Souls: The Final Sessions to od czasu do czasu interesujące słuchanie, ale nie jest to konieczne.

Kiedy KISS poszedł grunge: „Karnawał dusz” ponownie