Palantir „Zagubieni między wymiarami” (2017) Recenzja albumu

Spisu treści:

Anonim

Byłem fanem i kolekcjonerem hard rocka/heavy metalu od wczesnych lat 80-tych. Jeśli ma dobry gitarowy riff i nastawienie, wchodzę w to.

Walka dobra ze złem toczy się dalej w „Warriors of the Sun”, podczas gdy „Tragicomedy” podkreśla teatralne obsesje zespołu, porównując życie człowieka z produkcją sceniczną. "Kings and Queens" ma fajny rytm, z wirującymi klawiszami owijającymi się wokół łóżka muskularnych riffów gitarowych. Dziesięciominutowy utwór tytułowy zamyka album i jak można się spodziewać, jest to najbardziej epicka konstrukcja ze wszystkich.

Trio robi wszystko, co w tym utworze, rozpoczynając żałosnym pianinem w stylu Savatage i klasycznymi zawijasami, po czym wpada w ciężki, kosmiczny, międzygwiezdny przester z efektami dźwiękowymi i anielskimi chórami wspierającymi Olkeruda w ogromnych, wielościeżkowych refrenach. Na marginesie, gitarzyście Enochsonowi przypisuje się wszystkie basy, klawisze i „orkiestrację” na tym albumie, więc czuję, że zasługuje na dodatkowe rekwizyty… ten człowiek ma poważne umiejętności!

„Zagubiony między wymiarami”

Podsumowując

Lost Between Dimensions mi się podobało bardziej, niż początkowo się spodziewałem, kiedy po raz pierwszy pojawił się na moim biurku. Album jest całkowicie profesjonalnym pakietem. Prawdopodobnie nigdy nie zostanę wielkim symph-metalowym szefem, ale Palantir ma wystarczająco dużo muzycznej siły ognia, by zaimponować nawet moim znużonym uszom.

Fani wspomnianego Blind Guardian, a także ich wielu duchowych chrześniaków o tematyce epickiej, takich jak Evergrey, Kamelot, Lost Horizon, Rhapsody of Fire czy Nocturnal Rites, zdecydowanie powinni sprawdzić ten album. Wspieraj podziemny metal!

Palantir „Zagubieni między wymiarami” (2017) Recenzja albumu