Odkrywanie Electric Miles Davis poprzez jego jazz rock i muzykę funk

Spisu treści:

Anonim

Dzieli się pasją do progresywnego rocka i jazzu w stylu vintage.

3 najbardziej innowacyjne albumy Electric Miles Davis

Jeśli jesteś fanem instrumentalnego rocka, powiedzmy, że jesteś fanem przesadnego progresywnego metalu Dream Theater, solowej twórczości Stevena Wilsona lub jego zespołu Porcupine Tree, możesz być w stanie zmienić swoje nawyki słuchania w Milesa. Okres 69-75 Davisa.

Nie zrozum mnie jednak źle, nie pomylisz „Hiszpańskiego klucza” Milesa z niczym w „Images and Words” Dream Theater. Ale raczej docenisz muzykalność i nieskrępowane aranżacje rockowo-jazzowe, które Miles i jego różne zespoły stworzyli.

Albumy takie jak Bitches Brew, Get Up With it i Big Fun są przeładowane długimi, rozciągniętymi grami, które prawdopodobnie mogą rozwalić twój umysł. Gitarzyści tacy jak John McLaughlin, Pete Cosey i Reggie Lucas powinni być wymieniani z każdym z bogów rocka, których czcisz. Każdego dnia zabiorę Johna McLaughlina i Pete'a Coseya na niektóre z niszczarek.

Jeśli kopiesz Soft Machine, Caravan lub Colosseum, założę się, że możesz dostać się do Milesa i być może innego jazz rocka, takiego jak Return to Forever i Al Di Meola.

Album elektryczny nr 1 na początek: Wstań z tym

Albumem, który Miles Davis polecam przede wszystkim fanom rocka eksplorującym nowe brzmienia, jest podwójny album Get Up With It. Całkowicie przyjemna mieszana torba zawierająca wszystko oprócz zlewu kuchennego. Jest jazz funk, jazz rock, eksperymentalne fuzje jazzu i funku, elektroniczne style ambient, a nawet kilka prostych flag rockowych lub R&B. Utwory takie jak „Honky Tonk”, „Red China Blues” i „Billy Preston” będą łatwe do strawienia.

Najbardziej dziwacznym utworem jest proto-perkusja i bas „Rated X”. Ten utwór jest trudny do słuchania iz pewnością zapowiada przyszłe treningi perkusyjne i basowe.

Potem utwory, takie jak 30-minutowy kawałek „Calypso Frelimo” z wirującym funkiem i rockiem, oraz ambient, wyprzedzający swój czas „He Loved Him Madly”, zajmie trochę czasu, ale jest warte tego czasu.

Ze wszystkich albumów elektrycznych Get Up With It stał się moim ulubionym i swego rodzaju szczytem muzyki elektrycznej. A Tribute to Jack Johnson zajmuje drugie miejsce na mojej liście, a zaraz za nimi oba koncerty Live Japan Agharta i Pangaea.

Szczerze mówiąc, nie przychodzi mi do głowy żaden z albumów z lat '69 do '75 niewarty posiadania. Powinienem wspomnieć, że Bitches Brew należy przyjrzeć się nieco uważniej, nie jest tak komercyjny, jak twierdzą niektórzy recenzenci. In A Silent Way jest znacznie łatwiejszy do kopania dla fanów rocka. Jest o wiele delikatniejszy i bardziej ambientowy niż awangardowy Bitches Brew, do którego rozgrzanie może zająć ci trochę czasu, z naprawdę tylko jednym utworem, „Miles Runs the Voodoo Down”, jako jedynym prawdziwie komercyjnie brzmiącym utworem, z jego Sly -and-the-Family-Stone perwersyjny basowy groove. Nawiasem mówiąc, Miles absolutnie zabija solo na trąbce w tym utworze. Jeden z najlepszych w całej jego karierze.

„Honky Tonk” z filmu „Wstańcie z tym”

2. Wielka zabawa: buczenie podwójne płyty jazz rocka

Rzeczywiście Big Fun: Miles wyprzedzał konkurencję, te odbicia pochodziły z sesji wydanych w latach 1969 i 1972, a wydanych dopiero w 1974. Big Fun był wtedy ledwo zauważany, 26 lat później cyfrowy remaster został wydany na CD.

W końcu myślę, że minęło wystarczająco dużo czasu, aby dać tej muzyce przestrzeń potrzebną do dogonienia reszty nagranej muzyki na świecie.

Od Spinditty

Tyle rzeczy wartych odnotowania w muzyce elektrycznej Milesa Davisa: Techniki produkcji producenta Teo Macero znacznie wyprzedzały swoje czasy, a ogólne połączenie indyjskich instrumentów z rockiem i funkiem musiało wydawać się dziwaczne nawet jak na jazz-rock.

Nie ma sensu zaprzeczać, jak niedoskonała jest Wielka Zabawa; momentami wydaje się, że jest spięty, jak kosmiczny gulasz międzynarodowych dźwięków.

Big Fun ma ciekawą technikę produkcji od producenta Teo Macero, który wydaje się być całkowicie podekscytowany wypróbowaniem każdego nowego gadżetu i gadżetu, jaki Columbia Records mogła wymyślić w studiu.

Och, jak fajnie musiało być w tym okresie, jak ekscytujące było tworzenie i zdobywanie nowych terenów w locie, tak jak robił to Miles w latach 70-tych.

Najbardziej jawnie funkowym utworem z Big Fun jest "Ife", powtarzający się basowy utwór, który brzmi tak, jakby mógł znaleźć się na albumie On the Corner. Reszta albumu brzmi w moich uszach jak fragmenty Bitches Brew, zwłaszcza „Go Ahead John”.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem „Go Ahead John”, prawie doprowadziło mnie to do szaleństwa. Przełącznik kanałów Teo Macero na perkusji Jacka Dejohnette'a prawie mi to zepsuł. Lata później zdarzyło mi się dać temu utworowi kolejny strzał, ale tym razem bez słuchawek.

Izolacja słuchawek sprawiła, że ​​efekt był dla mnie niemal torturujący. „Go Ahead John” okazuje się fantastycznym 27-minutowym pieśnią żałobną. Zawiera również tylko pięciu muzyków: Davis na trąbce, John McLaughlin na gitarze, Steve Grossman na saksofonie, Dave Holland na basie i Jack Dejohnette na perkusji.

Warto też zauważyć, że „Go Ahead John” nie ma żadnej klawiatury. Pochodzi również z sesji nagraniowych Jacka Johnsona. Ciężko mi znaleźć dokładną terminologię muzyczną, ponieważ nie jestem formalnie wyszkolonym muzykiem, ale słyszę w tym utworze wiele funky Jamesa Browna z późnych lat 60-tych.

To dla mnie oczywiste, Miles Digs JB. Kiedy posłuchasz boxu Complete Jack Johnson Sessions, będziesz zdumiony hard funkem i hardrockowym groove'em w stylu Hendrixa.

Zanim Miles znalazł gitarzystę Pete'a Coseya pod koniec 1973 roku, Miles osiadł w stylu voodoo funk opartym na groove, który trochę mi ten styl przypomina.

Analizuję tę muzykę od ponad 20 lat i nadal jestem całkowicie zdumiony, jak wiele nowych rzeczy słyszę i jak wydaje się, że odkrywanie nowych rzeczy nigdy się nie kończy. Wiele razy, jako podkład muzyczny, włączam Big Fun; wiele z tej muzyki jest również tak dobre.

„Ife” z Big Fun

3. Nazwij to wszystko: na żywo z Isle of Wight, 1970

Keith Jarrett i Chick Corea grający na pianinie w tym samym zespole? Potem dorzucasz Dave'a Hollanda na basie i Jacka De Johnette na perkusji - całkiem gorący zespół, co?

Dla mnie ta muzyka udokumentowana na winylu, a także występ na DVD dostępny teraz jako „Miles Electric: A Different Kind of Blue” jest jednym z najlepszych dokumentów na żywo wśród Electric Miles.

Pokaz z 29 sierpnia 1970 na festiwalu Isle of Wight jest pokazem kulinarnym; wszystko wydaje się działać na wszystkich cylindrach. Jarrett i Corea są pomysłowi i jakoś tworzą prawdziwą muzykę z tych nowo odkrytych zabawek.

Jako wieloletni fan muzyki elektrycznej Milesa, popieram ten program Isle of Wight na DVD. Lubię też mieć to w formie audio, ale atmosfera jest tak dobra, a dodatkowe wywiady są bardzo miłe, podobnie jak grube notatki wewnątrz opakowania DVD.

Tak zwane elektryczne zabawki pianina są w rzeczywistości idealne do sposobu robienia rzeczy przez Milesa, instrumentu, który wtedy był jeszcze w fazie udoskonalania, a muzycy dopiero zaczynali odkrywać jego niuanse. Miles nagrywał prosto z mankietu, nie dbał o drugie ujęcia i nie lubił, gdy jego „chłopacy” dużo ćwiczyli. Chciał zachować w muzyce poczucie niepokoju, może po to, by uniknąć frazesu?

Muzyka Milesa na żywo z wczesnych lat 70. zawsze brzmi jak pociąg towarowy gotowy do wykolejenia w każdej chwili, muzyka instynktowna, prawdziwa muzyka. Muzyka organicznie stworzona dla słuchacza, który lepiej poczuje ten klimat, albo straci wszelkie nadzieje na jego zrozumienie.

Gra Milesa jest tutaj znakomita. Muszę się śmiać z tych, którzy uderzają Milesa w kotlety – wciąż mówią, że nie miał na przykład kotletów Dizzy'ego czy Freddiego Hubbarda. W przeszłości mógł nie mieć umiejętności technicznych i na pewno nie grał z taką szybkością i zuchwałością jak Freddie Hubbard, ale Miles z pewnością nadrabiał to swoim tonem i umiejętnością zdejmowania nogi z gazu, aby dać te kwitnie trochę ciepła.

Kiedy w muzyce Milesa pojawiła się elektryczność, jego kotlety na trąbce również zostały doładowane. Sprawdź „Miles Runs the Voodoo Down” i „Right Off” od Jacka Johnsona. Miles gra tam z dużą szybkością i kiedy podkręca nuty w górnym rejestrze, jego brzmienie jest całkowicie jego.

Miles oferuje niektóre z tych nowych błysków prędkości i górnego rejestru podczas tego występu na Isle of Wight. Miles też tu trochę skopuje dupę, szkoda, że ​​90% tłumu tamtego dnia prawdopodobnie mniej by się tym przejmowało. Tak jest z festiwalami wielogatunkowymi.

Chciałbym wspomnieć, że ten program jest interesujący, nie tylko mając możliwość obejrzenia go na DVD, ale także posiadanie jego kopii winylowej. Rzeczywiście skupiasz się na dźwięku, a sama muzyka na płycie wydaje się jakoś inna. Bez rozpraszania uwagi wizualnej mogę bardziej skupić się na samych przedstawieniach.

Obejrzałem DVD ponownie po przesłuchaniu jego winyli, a kiedy widzisz tych wszystkich ludzi – 600 000: tak, ponad pół miliona! – Miles wykorzystał ten moment i do cholery, ten zespół może być najlepszym zespołem fusion, jaki kiedykolwiek miał. .

Potrzebujesz DVD. I tak jest tak tanio, że nie wiem, dlaczego tego nie dostaniesz. Tłoczenie DMM Vinyl też było bardzo dobre. Ta płyta pojawiła się również w dużym Zestaw 70 płyt CD Columbia wydana w 2009 roku.

„Nazwij to cokolwiek”

Masz jakieś przemyślenia na temat Milesa Davisa?

Krzysztof Nowak 17 grudnia 2019:

Przepraszam, ale uważam, że Miles Davis jest oszustem!

Przykład: SOLAR został napisany przez wielkiego gitarzystę CHUCK WAYNE.

Pierwotnie nosił nazwę SONNY ku pamięci zmarłego trębacza SONNY'EGO BERMANA.

Istnieją również spekulacje, że KIND OF BLUE został napisany przez BILL EVANS.

Odkrywanie Electric Miles Davis poprzez jego jazz rock i muzykę funk