„Nowy wspaniały świat” autorstwa Iron Maiden Album Review

Spisu treści:

Anonim

Byłem fanem i kolekcjonerem hard rocka/heavy metalu od wczesnych lat 80-tych. Jeśli ma dobry gitarowy riff i nastawienie, wchodzę w to.

Powrót do formy dla Potężnej Dziewicy

Spora rzesza fanów Iron Maiden jest zwykle bardzo głośna, ale przed wydaniem Brave New World z 2000 roku, przez jakiś czas cierpieli w milczeniu.

Lata 90. były trudną dekadą dla czcigodnej instytucji brytyjskiej. Ich arena-ready metalowy styl wypadł z popularności w obliczu rewolucji grunge, a następnie ich ukochany lider, Bruce Dickinson, zaszokował fanów, nagle opuszczając zespół, aby kontynuować karierę solową.

Maiden naszkicował potężnego, ale ostatecznie niezgodnego, Wailera, Blaze'a Bayleya, który miał zastąpić Dickinsona, i wydał z nim dwa niezdarne, słabo przyjęte albumy studyjne z mikrofonem (The X Factor z 1995 roku i Virtual XI z 1998 roku). Szybciej, niż można by powiedzieć „Up the Irons!”, Maiden trudziło się w średniej wielkości teatrach i klubach rockowych zamiast na ogromnych stadionach, do których przywykli.

W międzyczasie Dickinson bawił się pop-metalem i grunge'em podczas swoich pierwszych kilku solowych występów, a następnie ponownie połączył siły z innym wyobcowanym Maiden-ite, gitarzystą Adrianem Smithem, aby nagrać doskonałą parę prostych metalowych płyt: Accident of Birth z 1997 roku i The Chemical z 1998 roku. Ślub.

Recenzenci ekstatyczni twierdzili, że Solo Bruce brzmiał bardziej jak klasyczny Maiden niż sami Maiden w tamtym czasie. Gdy akcje Dickinsona rosły w tym samym czasie, gdy jego były zespół gwałtownie spadał, Maiden nagle ogłosił, że wyparli Bayleya i powitali zarówno Dickinsona, jak i Smitha z powrotem. W 1999 roku odbyła się bardzo udana trasa koncertowa z największymi przebojami, a rok później zespół wydał bardzo oczekiwany Brave New World, pierwszy od prawie dekady studyjny album z Dickinsonem.

Kontekst po wydaniu i odbiorze

Chociaż Brave New World cieszy się obecnie sporym uwielbieniem, należy zauważyć, że fani nie byli bardziej niż ostrożni optymistycznie nastawieni do niego przed jego wydaniem. Kilka ostatnich nagrań studyjnych Maiden z Brucem na czele (No Prayer For The Dying z 1990 roku i Fear Of The Dark z 1992 roku) brzmiało na zmęczone w porównaniu z klasykami z lat 80-tych.

Kiedy jednak Brave New World wreszcie wyszedł na ulice, fani byli zadowoleni, słysząc, że album nie tylko przewyższył te mniej niż gwiezdne nagrania, ale całkowicie wymazał letnią w najlepszym razie (jestem tam hojny!) erę Blaze Bayley. Na Brave New World zespół wznowił pracę w miejscu, w którym przerwał, na albumie Seventh Son Of A Seventh Son z 1988 roku, który przez większość uważany jest za ostatni naprawdę istotny album z oryginalnej kadencji Dickinsona.

Iron Maiden nigdy nie był zespołem, który martwiłby się trzyminutowymi singlami w radiu, iw rezultacie większość Brave New World składa się z rozległych, epickich utworów, z których tylko trzy piosenki nie mieszczą się w ciągu pięciu minut. Ładnie zaczyna się otwierający utwór „The Wicker Man”, który jest owinięty wokół galopującego riffu przywodzącego na myśl takie klasyki jak „Wrathchild” czy „Invaders”. „The Mercenary” i „Fallen Angel” również mocno stąpają po metalowym terytorium na wprost.

Narobiono wiele hałasu na temat stylu progresywnego rocka z lat 70., który przenikał wiele późniejszych dzieł Maiden. Uczucie „prog” pojawia się od czasu do czasu podczas dłuższych utworów, takich jak „Nomad”, doskonały „Out of the Silent Planet” i „The Thin Line Between Love and Hate”, ale zawsze jest złagodzone dużą ilością wstępnych, dudniących linii basu. i klasyczne gitary Maiden.

Najszczęśliwszą wiadomością ze wszystkich było to, że głos Dickinsona, który był czymś w rodzaju hitu lub chybionej propozycji na jego ostatnich kilku albumach Maiden, brzmiał tak samo mocno i żywo, jak dwadzieścia lat temu na całej płycie. To było oficjalne, „Syrena Nalotu Ludzkiego” wróciła z pełną mocą!

Podsumowując

Brave New World może nie był „ostatecznym” albumem Maiden, na który liczyło wielu fanów, ale zdecydowanie był to mile widziany powrót do formy przez zespół, który miał wiele do udowodnienia. Produkcja Kevina Shirleya (najbardziej znanego ze współpracy z tytanami progresywnego metalu Dream Theater) z powodzeniem uchwyciła Iron Maiden, na którego ponowne usłyszenie czekali fani od końca lat 80-tych.

Jak wszyscy wiemy do tej pory, Brave New World przywrócił ubywające fortuny Maiden i przywrócił je z powrotem do muzycznej stratosfery. Od tego czasu regularnie wydają albumy i koncertują po Enormo-Domes na całym świecie.

Wydany w czasie, gdy wiele tak zwanych „klasycznych” zespołów hard rocka ponownie się jednoczyło z wielkim szumem, tylko po to, by rozczarować fanów słabszymi albumami (rozczarowujący Psycho Circus KISS, ktokolwiek?), Iron Maiden na szczęście uniknął pokusy, by jeździć na łyżwach na ich reputację iz powodzeniem wkroczyli w XXI wiek w wielkim stylu.

Uwagi

Ara Vahanian z LOS ANGELES w dniu 11 kwietnia 2020:

Od Spinditty

Właściwie słucham tego albumu, kiedy to piszę. Nie powiedziałbym, że Blaze Bayley był niekompatybilny z Maiden, był po prostu inny, więc myślę, że fani nie docenili go. Bruce Dickinson najlepiej pasuje do tego zespołu. Bardzo lubię nawet No Prayer for the Dying i Fear of the Dark. Iron Maiden to jeden z tych zespołów, które nigdy nie wydały złego albumu.

Anna Przystań ze Szkocji w dniu 22 kwietnia 2013 r.:

Dobra recenzja genialnego albumu :)

Keith Abt (autor) z The Garden State 13 grudnia 2011 r.:

Dzięki Steve - kopię "Seventh Son", chociaż przyznam, że nigdy nie rozumiałem, o co chodzi w tak zwanym "Koncepcie", który spaja cały album. Ha ha.

Nadal słucham B.N.W. dość często, w tamtym czasie oczywiście byłem z tego powodu zachwycony, odkąd Bruce był z powrotem na siedzeniu kierowcy, ale teraz powiedziałbym, że wygodnie układa się w środku paczki Maiden.

Steve Orion z Tampa na Florydzie 13 grudnia 2011 r.:

Nie jest to mój ulubiony album Maiden, ale myślę, że powinienem nadać mu jeszcze jeden obrót po przechowywaniu go na wpół na stałe w moim ogromnym pudle z płytami CD. Maiden to jeden z moich ulubionych zespołów, ale nie byłem wielkim fanem Seventh Son of a Seventh Son, ponieważ nie słyszałem tam zbyt wiele wartego słuchania. Znasz refren do utworu tytułowego? Niezbyt kreatywny. W mojej książce Powerslave i Number of the Beast to podstawa słuchania metalu. Dobra recenzja, spróbuję jeszcze raz.

Keith Abt (autor) z The Garden State w dniu 07.09.2011:

Dzięki za zatrzymanie się, Manny… cieszę się, że to wykopałeś

Manny 7 września 2011 r.:

Wciąż kocham ten album i podoba mi się stwierdzenie, że nikt nie pomyli tego z albumem King Crimson (zespół, którego też jestem fanem), wzięli na siebie różne wpływy i nasycili je tym, co robi najlepiej Iron Maiden. Doskonała recenzja.

Keith Abt (autor) z The Garden State w dniu 27 sierpnia 2011 r.:

Cóż, tak. Kiedy dwa z największych metalowych zespołów (Iron Maiden i Judas Priest) miały zastępców wokalistów, nikt nie chciał się nimi przejmować.

kaczka z Kanady 26 sierpnia 2011 r.:

Potrzeba było również kilku oryginalnych zjazdów składu, aby wszystko znów się toczyło.

Keith Abt (autor) z The Garden State 26 sierpnia 2011 r.:

Thanx Duck… masz rację, lata 90. były trudną dekadą dla sceny metalowej… Powinienem wiedzieć, byłem tam, haha. Nagle wszystkie fajne koncerty i wydania albumów zaczęły wysychać, a odrodzenie nastąpiło dopiero pod koniec dekady.

kaczka z Kanady 26 sierpnia 2011 r.:

Lata 90. generalnie nie były łaskawe dla metalowych zespołów lat 80-tych. Jest kilka wyjątków od tego, ale wydaje się, że w ostatniej dekadzie nastąpił odrodzenie tych zespołów, które przywróciły słabnącą bazę fanów i stworzyły całe nowe pokolenie fanów.

Świetna recenzja świetnego albumu.

Keith Abt (autor) z The Garden State 25 sierpnia 2011 r.:

Jakoś wiedziałem, że spodoba ci się ten Joker. Ha ha. Dzięki za zatrzymanie się jak zawsze!

JOKERiv 25 sierpnia 2011 r.:

DOSKONAŁA recenzja!!!!!!!! Pamiętam, jak po raz pierwszy usłyszałem Wicker Man przed wydaniem albumu – gdy tylko piosenka zaczęła się od potwornego riffu Adriana, wiedziałem, skąd się wziął. Bez wątpienia najlepsza Maiden od siódmego syna!!!!!! Album wydaje się być kolejnym logicznym następstwem siódmego syna.

Oczywiście Maiden bardzo brakowało Bruce'a, ale nie można pominąć powrotu Adriana. Jego powrót umocnił skład Maiden i pokazał, że trzy gitary są lepsze niż dwie!!!!!

Jeśli mi nie wierzycie, posłuchajcie solo Jannicka w Blood Brothers (ostatnie solo w piosence po refrenie) – jednej z NAJLEPSZYCH solowych Maiden, jakie kiedykolwiek nagrała.

W GÓRĘ ŻELAZKA!!!!!!

„Nowy wspaniały świat” autorstwa Iron Maiden Album Review