Recenzja albumu Loyle Carner: „Yesterday's Gone”

Spisu treści:

Anonim

Piszę recenzje odkąd byłem nastolatkiem - choć przyznaję, że jakość była wtedy wątpliwa.

Konfesjonalny i autentyczny

Yesterday's Gone przedstawia Carnera jako przystępnego dzieciaka z sąsiedztwa, a raper bardzo stara się nie wywyższać siebie ponad swoją publiczność. Mimo to nie ma wątpliwości, że płynny sentymentalizm tego LP odwróci niektóre hiphopowe głowy. Łatwo sobie wyobrazić, że Carner jest uważany za zbyt zaokrąglonego lub dobrego dla niektórych uszu.

Trzeba przyznać, że są chwile, kiedy Carner może być zbyt spowiedzialny. Fani mogą zadać sobie pytanie, czy mają prawo wiedzieć wszystko, co emcee dzieli na temat swojego życia na albumie. Mimo wszystko Carner wywiera autentyczny wpływ przez cały swój debiut. Poza tym skromny, niedopracowany punkt widzenia londyńczyka z hip-hopu natychmiast oddziela go od kręgu raperów w branży.

Robienie naleśników

Londyński muzyk/producent Kwes gości na przestronnym, pozbawionym pleców i przejmującym „Florence”. Carner używa tego utworu, by z miłością rapować o wyimaginowanych wybrykach młodszej siostry, którą zawsze chciał rozpieszczać, ale nigdy nie dostał w prawdziwym życiu. Słyszy się, że emcee obiecuje zrobić jej naleśniki, tak dobre, jak robiła jego babcia.

Próbując zagłuszyć swoje wewnętrzne turbulencje alkoholem, Carner osobiście opluwa wstrząsy w związku w „The Seamstress (Tooting Masala)”. Instrumentalna melodia wyciska najwięcej ze starej szkoły hip-hopowej. „The Seamstress (Tooting Masala)” jest wystarczająco konfrontacyjna, by dać wypowiedź, ale wystarczająco obszerna, by siedzieć w tle. Wśród luźnych bitów i ziarnistej statyczności płyty słychać wyjątkowy efekt brzęczenia, który przyciąga uwagę z wnętrza tła utworu.

„Słońce Jeana” to sprawa rodzinna

Tytułowy utwór „Yesterday’s Gone” z gitarą akustyczną i bez rapu nie mógł zostać nagrany w więcej niż kilku ujęciach. Oparty na jasnych, optymistycznych melodiach i wesołych tekstach, „Yesterday’s Gone” skupia się na skromnej dwuczęściowej harmonii. Krój jest surowy i bezpretensjonalny w sposób, który od razu przypadnie do gustu.

Wypełniony różnymi bujnymi, skomplikowanymi pomysłami muzycznymi, „Sun of Jean” zawiera nostalgiczny fragment wypowiedzianego słowa matki Carnera. Skąpany w balsamicznych zagrywkach gitary i zdumiewających klawiszach fortepianu, „Sun of Jean” trudno się oprzeć. Kojący nastrój tworzy delikatny śpiew na haczykach. Nic w „Sun of Jean” nie jest pochopne ani bezmyślne. Ciepłe, niewymuszone połączenie hip-hopu, poezji i śpiewu w utworze to triumf.

Ogólny werdykt

Oceniam ten album na 7,5 na 10.

1 / 5
Recenzja albumu Loyle Carner: „Yesterday's Gone”