Powrót do „Probota” Dave'a Grohla

Spisu treści:

Anonim

Od późnych lat 80-tych kolekcjonuję płyty z hard rockiem i heavy metalem.

PROBOT-Własna nazwa

Gatunek muzyczny: Heavy Metal, Thrash Metal, Crossover

Uwolnienie: Southern Lord Records, 2004

Utwory: 12 / Czas działania: 52:51

Jedna z najlepszych metalowych płyt początku 2000 roku pochodzi od najbardziej nieoczekiwanego perkusisty Nirvany i gitarzysty/wokalisty Foo Fighters, Dave'a Grohla. Kiedy wiadomość o projekcie Probot zaczęła krążyć w metalowym podziemiu, niektórzy headbangers byli sceptyczni. W końcu Nirvana stała na czele ruchu grunge-rockowego, który był obwiniany za „śmierć” heavy metalu w kulturze popularnej. Dlatego wielu wydawało się nie do pomyślenia, aby członek tego zespołu mógł nawet polubić metal, a co dopiero nagrać z nim cały album!

Jednak Dave Grohl jest w głębi serca nerdem undergroundowo-rockowym, z głęboką miłością do wstrętnej muzyki wszelkiego rodzaju. Zanim zaczął grać w Nirvanie, spędził lata grając w różnych waszyngtońskich, DC zespołach punkowych i hardcore'owych i był wielkim fanem thrashu i heavy metalu lat 80-tych.

Nasiona, które stały się Probotem, zostały po raz pierwszy zasiane w 1999 roku, kiedy Foo Fighters wydali There Is Nothing Left To Lose, łagodniejszy, bardziej melodyjny album niż zwykle. Dave powiedział, że to jeden z jego ulubionych albumów Foo Fighters, ale dało mu to również swędzenie, by znów stworzyć coś ciężkiego.

Zaczynając wyłącznie jako projekt tylko dla zabawy, Dave zaczął nagrywać przypadkowe riffy gitarowe i podstawowe aranżacje piosenek w swoim domowym studiu, inspirowany thrash, hardcore i crossover aktami swojej młodości. Następnie zaczął kontaktować się z niektórymi ze swoich ulubionych wokalistów z tej złotej ery, zapraszając ich do współpracy przy utworach. Przesyłanie taśm tam iz powrotem zajęło kilka lat, ale w 2004 roku bestia była wreszcie gotowa do uwolnienia. Aby utrzymać właściwy „podziemny” metalowy klimat, który był tak ważny dla takiego projektu, album zatytułowany „Probot” nie został wydany przez RCA Records, główną wytwórnię Foo Fighters, ale przez maleńką indie Southern Lord. Records, domem dla twórców black/death/doom noise, takich jak Chanate, Goatsnake i Thorr's Hammer. Reakcja sceny undergroundowej była niemal jednogłośna. Probot był home runem!

„Wstrząśnij krwią” z Lemmy

Od Spinditty

Tory

Dzięki mieszance różnych wokalistów i stylów, Probot szybko przywołuje ciepłe, niewyraźne wspomnienia albumów metalowych z początku lat 80., takich jak seria Metal Massacre. Płytę otwiera odpowiednio piekielna nuta zgrzytającym „Centuries of Sin”, warczącym przez Conrada „Cronosa” Lanta z Venoma, który najwyraźniej nie stracił swojego demonicznego dotyku. Szturmowy atak trwa nadal w „Czerwonej wojnie”, a Max Cavalera z Sepultury i Soulfly wykrzykują religijny i polityczny sedno, który przypomina utracony kawałek z Chaos AD Sepa.

"Shake Your Blood" z wokalem i basem Lemmy'ego jest prawdopodobnie najbardziej znanym utworem Probota i z powodzeniem oddaje klasyczny heavy-boogie klimat Motörhead. (Ciekawostka: w teledysku do tego utworu wystąpili Grohl, Lemmy i gitarzysta Scott „Wino” Weinrich w otoczeniu skąpo odzianych kobiet ze strony internetowej „Suicide Girls”. Grohl nazwał sesję wideo „najlepszym zespołem, w jakim kiedykolwiek byłem”. za jeden dzień."

Rzeczy zwracają się w stronę hardcore'u w „Access Babylon” z Mike'iem Deanem z Corrosion of Conformity (który z łatwością powraca do starej ery Animosity w swoim zespole, mimo że COC w połowie kariery zwrócił się w stronę południowego rocka) i mocnym „Silent Spring” ( jeden z moich ulubionych utworów na tej płycie), opowieść o dewastacji środowiska, której liderem jest Kurt Brecht z crossover kings DRI Lee Dorrian z doom lords Cathedral podchodzi do głosu w ponurym „Ice Cold Man”, który prowadzi do wznoszącego się, rozproszonego hitu Wino, „The Emerald Law” (fantastyczna gitarowa gra w tej piosence!).

„Big Sky” z Tomem Warriorem z Celtic Frost jest jedynym rozczarowaniem albumu. Jego wokal jest przytłumiony elektronicznymi efektami, które sprawiają, że brzmi jak robot Rob Zombie, i być może najbardziej rozczarowujące, że nigdy nie faworyzuje nas jednym ze swoich znaków firmowych „UNNNGH!” lub „HEJ-Y-Y!” pomruki śmierci!

Na szczęście sytuacja szybko się zmienia dzięki „Dictatosaurus”, z Denisem „Snake” Belangerem z Canuck, który szaleje VoiVod na vox, który może być utraconą stroną B z Vod's Killing Technology. (Ciekawostka: kolega z zespołu/perkusista Belanger, Michel „Away” Langevin, utalentowany grafik, który tworzy wszystkie grafiki VoiVod, dostarczył również przerażająco-fajną okładkę albumu Probota.)

Album zamyka podwójne ujęcie złowrogich ministrów. "My Tortured Soul" zawiera Erica Wagnera z legendarnego Trouble na wokalu, a jego powolny rytm przypomina epickie epickie Trouble Psalm 9 lub The Skull. King Diamond kończy wszystko odpowiednio przerażającym „Sweet Dreams”, który nawiązuje do wczesnych dzieł Mercyful Fate. Nie wciskaj jednak „stop”, gdy King zniknie, ponieważ po kilku minutach ciszy odkryjesz ukryty utwór (pamiętasz, kiedy płyty CD miały takie?) o nazwie „I Am The Warlock”, z nikim innym niż aktor/muzyk Jack Black (!) na wokalu, wyraźnie oddając się swoim najdzikszym fantazjom związanym z Black Sabbath.

„Cicha wiosna” z Kurtem Brechtem z D.R.I.

Podsumowując

Probot odniósł porywający sukces, gdy został wydany w 2004 roku, szybko stając się najlepiej sprzedającym się wydawnictwem w historii Southern Lord Records. Po latach nadal brzmi świetnie. Jeśli dorastałeś w latach 80. słuchając i czcząc wszystko ze stajni Combat, Metal Blade lub Roadrunner Records, POTRZEBUJESZ posiadać tę płytę, nawet jeśli nie obchodzi cię praca Dave'a z Nirvaną czy Foo Fighters.

W mojej książce pan Grohl zasługuje na ważne rekwizyty, by na chwilę wyjść z bezpiecznego, korporacyjnego kokonu radio-rocka i wykorzystać swoją sławę, by rzucić trochę światła na niektórych zasłużonych bohaterów muzyki undergroundowej. Krótko mówiąc, Probot to jeden z najlepszych jednorazowych albumów „side project”, jakie kiedykolwiek powstały.

Powrót do „Probota” Dave'a Grohla