Recenzja albumu: Paradigm Drift autorstwa Michaela Vignola

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Michael Vignola to amerykański kompozytor, który od dawna zajmuje się komponowaniem filmów i programów telewizyjnych. Jego muzyka to wyjątkowe podejście do ambientowego minimalizmu, a na swoim najnowszym albumie, Paradigm Drift, eksploruje przestrzenną stronę synthwave. Album ukaże się 12 sierpnia 2019 roku. Całość Paradigm Drift zabiera słuchaczy w podróż przez wirujące ramiona galaktyk, w gęste chmury gwiezdnej materii i przez czarną pustkę kosmosu.

Recenzja Paradigm Drift autorstwa Michaela Vignola

Paradigm Drift łączy delikatne i krystaliczne pasaże z ukrytym poczuciem przeczucia i ciemności. Są momenty otoczenia i momenty, w których słuchacz ma wrażenie, że znajdują się na statku kosmicznym pędzącym przez głęboką przestrzeń, obok wielkich pól gwiazd i mgławic. W niektórych utworach rośnie nadzieja, ale w innych ta nadzieja rozpływa się w zupełnie mroczniejsze i bardziej nieprzyjemne uczucie.

„dryf paradygmatu”

Utwór tytułowy ilustruje spacesynthową naturę albumu. Rozpoczyna się delikatnymi, ciepłymi uderzeniami syntezatora, które wznoszą się ponad dynamicznym rytmem perkusji. Pod początkowym ciepłem do muzyki zaczyna wkradać się przeczucie. Miałem wrażenie, że jestem pasażerem międzygalaktycznego statku kosmicznego, który przelatuje obok wielkich struktur gwiezdnych, pędząc przez pustkę kosmosu. Na początku jest podekscytowanie, ale pod koniec utworu zaczyna topić się w rodzaj lęku.

„Poklatkowy”

„Timelapse”, drugi utwór na albumie, zaczyna się głębokim buczącym basem i otacza go gobelinem odbijających się echem, dryfujących dźwięków. Oscylująca, migocząca melodia wchodzi i unosi się nad tym dźwiękowym gobelinem. W moim umyśle stworzył żywy obraz obserwowania obiektu krążącego w pustce kosmosu, zwłaszcza gdy włącza się perkusja i dodaje muzyce siły napędowej.

„Znikanie”

W „Disappearing” Vignola tka delikatną melodię w tle syntetycznych dźwięków i niewyraźnych głosów, które cicho mruczą. Ma prawdziwy talent do tworzenia podnoszących na duchu melodii, które są przesycone poczuciem melancholii. Dla mnie ten utwór przywołuje myśli o tym, jak nasze życie znika (czy tego chcemy, czy nie).

Od Spinditty

„Gięcie grawitacji”

Michael Vignola jest najbardziej minimalny w „Bending Gravity”. Po mrocznym drapaniu wiolonczeli, które rozpoczyna utwór, następuje pejzaż dźwiękowy, który z zaledwie kilkoma podstawowymi elementami udaje się przekazać pozbawioną powietrza ciemność i niewyobrażalną pustkę przestrzeni. Uderzył mnie sposób, w jaki tak niewiele elementów połączyło się, by stworzyć takie bogactwo.

„Terminal pierwszy”

„Terminal One” przywołuje obraz statku kosmicznego zbliżającego się do końcowego terminalu. Rytm napędza cały utwór do przodu, a linie syntezatora zaczynają się delikatnie, a potem otwierają w coś znacznie wspanialszego. To utrzymuje energię, gdy utwór posuwa się do końca.

„Spadanie do zera”

Powtarzające się syntezatorowe arpeggio w tle „Falling to Zero” unosi się nad rozległą przestrzenią. Utwór rozpoczyna dźwięk przypominający komputerowe „beep”, po czym kolejne syntezatory wdzierają się w górę. Jest jak satelita transmitujący sygnał na orbicie. Jest w tym utworze delikatność, ale pod spodem jest to samo poczucie narastającej ciemności, które przenika wiele innych utworów na tym albumie. Kontrast tego migotliwego pejzażu dźwiękowego unoszącego się nad straszliwymi głębinami ponownie przywołuje potężne obrazy kosmosu.

„Zapętlacz”

Dźwięk, który rozpoczyna piosenkę „Looper”, wydaje się rozchodzić na dużą odległość. Powoli dron zaczyna wznosić się pod tymi odbijającymi się dźwiękami, a jego intensywność rośnie, stając się coraz bardziej powszechne. To ciężki, ciemny dźwięk. Powoli zaczyna pojawiać się delikatna, falująca linia dźwięków przypominających dzwony, a następnie ponownie zanika. Kiedy wraca, zaczyna malować krystaliczny krajobraz dźwiękowy nad ciemnością, która go podbudowuje.

Dlaczego powinieneś posłuchać tego albumu!

Dla tych, którzy szukają prototypowych melodii i bitów synthwave, Paradigm Drift okaże się niezadowalający. Jednak jeśli chodzi o pchanie gatunku do przodu (jak zawsze robią to najlepsi zwolennicy każdego gatunku), Michaelowi Vignoli udało się. Vignola udaje się utkać syntetyczny gobelin pełen głębi i niuansów. Utwory z perkusją mają napędową energię i są tu naprawdę mroczne momenty, które dodają namacalnego poczucia naszej znikomości w kosmosie. Kiedy dodasz te nowe elementy do jego delikatnej marki minimalizmu, efektem końcowym będzie fascynująca podróż w przestrzeni i czasie.

Recenzja albumu: Paradigm Drift autorstwa Michaela Vignola