Wywiad z Adamem McCantsem z Synthwave Band Midnight Mantics

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Midnight Mantics to projekt synthwave stworzony przez dwóch przyjaciół: Adama McCantsa i Stacy Hogan. Łączą swoją pasję do opartej na syntezatorach muzyki lat 80. z bardziej aktualnymi brzmieniami, aby stworzyć unikalną mieszankę nostalgii i współczesnych uczuć. Rozmawiałem z Adamem McCantsem o tym, jak narodził się zespół, o procesie tworzenia dla nich oraz o tym, jak pozostają świeże i inspirują.

Adam McCants: Pokochałem muzykę, odkąd pierwszy raz ją usłyszałem, ale myślę, że pasja naprawdę weszła w grę po uświadomieniu sobie, jak bardzo wpłynęła na mnie i mój nastrój lub poglądy w różnych momentach mojego dzieciństwa. Niezależnie od tego, czy przechodziłem dobry, czy zły sezon, muzyka naprawdę pomogła i stała się potężnym rodzajem terapii i motywacji.

Pasek boczny, pasja to naprawdę interesujące słowo, ponieważ jest powszechnie używane jako synonim czegoś, co bardzo lubisz lub czym bardziej się interesujesz, ale przez lata nauczyłem się, że to coś więcej. Z definicji jest to w rzeczywistości intensywne i ledwo dające się kontrolować pragnienie lub emocja. Łaciński rdzeń tego słowa to passio, co oznacza „cierpieć za”. Powiedz „wow” od Billa i Teda.

Muzyka zawsze tam była i nie wyobrażam sobie świata bez niej. Połączenie wielu różnych rzeczy zapoczątkowało moją pasję do tego. Nie był to żaden konkretny artysta per se, ale raczej zrozumienie, że istnieje i jest po to, aby pomóc.

AM: Stacy, moja partnerka w projekcie, i ja poznaliśmy się przez scenę muzyczną Nashville wiele lat temu i od tamtej pory jesteśmy kumplami. Od czasu do czasu trochę jamowaliśmy i podczas jednego z nich trafiliśmy na ten syntezator z lat 80. i tak narodził się Midnight Mantics.

AM: Oboje dorastaliśmy oglądając filmy Johna Hughesa, Camerona Crowe'a, Savage'a Steve'a Hollanda i Johna Carpentera, z których każdy miał mnóstwo ścieżek dźwiękowych opartych na syntezatorach, więc artyści i kompozytorzy, którzy tworzyli te ścieżki dźwiękowe, stali się jednymi z naszych ulubionych.

Powiedziałbym, że pewne szczególne wpływy spoza tego gatunku to Jerry Lee Lewis, Elvis, Aerosmith, Otis Redding i Metallica. Z gatunku naprawdę powiedziałbym: Tears For Fears, Psychedelic Furs, Genesis, Simple Minds, Billy Idol, Ice House, Howard Jones itp.

Jest też naprawdę niedoceniany zespół o nazwie The Call, który wywarł na mnie duży wpływ. To jeden z tych zespołów, które jeśli nie wiesz, kim są, musisz je sprawdzić. Ludzie słyszeli więcej o ich muzyce, niż sobie uświadamiają, ale nigdy nie osiągnęli takiej wielkości, jak mogli (lub powinni byli).

Od Spinditty

Przypadkowa notatka, ale w czołówce filmu „Zagubieni chłopcy” są na jarmarku na plaży/promenadzie i jest tam naoliwiony, umięśniony saksofonista (który zapewne zapamięta każdy, kto widział ten film), który gra piosenkę zatytułowaną „ Nadal wierzę”, napisanej przez The Call. Innym naprawdę niedocenianym wpływem jest zespół o nazwie Real Life. To naprawdę niezwykły, super-synth-driven niesamowity zespół, z którym po raz pierwszy zostałem przedstawiony w niezbyt chwalonym przez krytyków (ale niesamowitym) sequelu „Teen Wolf Too” (w którym wystąpił teraz super znany Jason Bateman).

AM: Stacy i ja czasami indywidualnie mamy pomysły, które się pojawiają i zapisujemy je bardzo szybko na papierze lub robimy krótką notatkę głosową na naszych telefonach itp., ale tak naprawdę inicjujemy i rozwijamy pomysły, gdy się spotykamy . Wydaje się, że to niekończące się stukanie, kiedy siadamy, więc zazwyczaj wchodzimy do domowego studia i gramy pomysły tam iz powrotem, on będzie na syntezatorze, a ja na basie i odwrotnie.

Po kilku sesjach weźmiemy pomysły, które najbardziej lubimy i rozwiniemy je trochę dalej, a następnie zawęzimy do postaci EP-ki, albumu itp.

AM: Chociaż w żadnym wypadku nie wysadziliśmy się w powietrze ani nie rozrosliśmy się wraz z naszym pierwszym wydawnictwem, zbudowaliśmy grono fanów, co było dla nas bardzo zachęcające. Więc nie tylko chcieliśmy dalej tworzyć muzykę, ponieważ jest to świetna zabawa, ale także chcieliśmy dać ludziom, którzy wykopali to, co wcześniej zrobiliśmy, coś nowego. Napisaliśmy około 15 piosenek i zawęziliśmy je do sześciu, które znajdują się na EP-ce Vibe City. Staraliśmy się dążyć do kontynuacji brzmienia z poprzedniej płyty (od której wątpię, że kiedykolwiek odejdziemy) z nieco innym odcieniem/miksem w niektórych utworach.

AM: Jeśli chodzi o scenę synthwave w USA i na świecie, moim zdaniem jest ona po prostu niedoświetlona i niedoceniona. Jest wielu ludzi tworzących naprawdę niesamowitą muzykę, którzy nie są zbytnio (jeśli w ogóle) eksponowani i to jest kiepskie, więc miejmy nadzieję, że ta fala w pewnym momencie się zmieni.

Jest tak wielu dobrych artystów w tym gatunku, a na scenie nie ma jeszcze wielkiego przełomowego artysty (przynajmniej o tym wiem). Oczywiście, celem tworzenia muzyki nie jest wysadzenie w powietrze ani zdobycie sławy, ale najlepiej podtrzymanie kariery i wysłuchanie jak największej liczby ludzi, co oczywiście wymaga wyeksponowania. Mam nadzieję, że bieg wydarzeń zmierza w kierunku, w którym ludzie poznają ten gatunek i docenią go znacznie bardziej niż oni.

AM: Robimy ten projekt, bo jesteśmy świetnymi przyjaciółmi i świetnie się przy tym bawimy. Chcemy wypuszczać muzykę, którą ludzie lubią, więc jeśli chodzi o przyszłość, zamierzamy dalej robić to, co robimy i miejmy nadzieję, że więcej osób się do niej przyczepi, stanie się jej częścią i stanie się jej fanami . Nadal będziemy to robić bez względu na to, ilu mamy fanów, ale będziemy zachwyceni, widząc, jak powiększa się grono odbiorców.

AM: Ze Stacy i ze mną, kiedy siadamy, to jest jak naturalne ożywienie. Nie wiem, jak to opisać inaczej, niż to ciągły przepływ pomysłów, śmiech i więcej pomysłów i więcej śmiechu, gdy się spotykamy. W końcu po prostu łączymy to wszystko razem i staje się spójne. To naprawdę bezwysiłkowa współpraca.

Wywiad z Adamem McCantsem z Synthwave Band Midnight Mantics