Recenzja albumu syntezatora: „Can We Talk...” autorstwa Manhatten

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Wrażenia początkowe

Can We Talk… Manhattena pieści uszy i dotyka serca mieszanką łagodności, melancholii i miękkich emocji. W albumie jest coś wyluzowanego i letniego, ale zawsze jest trochę bólu w muzyce, która dodaje muzyce tęsknoty. Łatwość rozmycia dźwięku, który wypełnia muzykę, nie umniejsza emocjonalnych cech tkwiących w muzyce.

Jednym z pierwszych elementów, które wyróżniają mnie w Can We Talk…, jest mieszanka syntezatorów, których Manhatten używa na albumie. Istnieje ogólna paleta świecących, migoczących i płynących dźwięków, które tworzą wirującą, eteryczną atmosferę i uczucie łatwości szybowania. Drżące ciepło syntezatorów dodaje relaksującego, ale nieco bolesnego uczucia, które wywoływałam z muzyki.

Jakość melodyjnego pisania Manhattena na albumie jest dla mnie kolejnym mocnym czynnikiem. Tworzy melodie, które mają dla nich senny charakter, nawet jeśli są bardziej dynamiczne. Jest w nich łatwość, ale zabarwiona uczuciem tęsknoty i melancholii. W melodiach są głębsze emocje, które sprawiają, że są dla mnie przejmujące.

Goście Manhatten na Can We Talk… dodają wysokiego poziomu muzyki na albumie. Mayah Camara i Drew Gowan (The Last Years) wnoszą swoje unikalne głosy jako piosenkarze i autorzy piosenek. Oboje zapewniają mocne wokale i pełne emocji teksty piosenek, co dla mnie tylko zwiększa wzruszającą jakość muzyki na albumie.

Przeanalizowano moje ulubione utwory

„FM all day” budzi się do życia wraz z pisklęciem, eterycznym arpeggio poruszającym się delikatnie nad dźwiękiem stacji radiowych skanujących w rozległą, przestronną przestrzeń. Lekki rytm perkusji płynnie przesuwa utwór do przodu, a do kosmicznego arpeggio dołącza wyższy blask dźwięku ponad pulsujący rytm. Przypominający smyczki, średnio-wysoki, połyskujący syntezator niesie energetyczną melodię, podczas gdy fale syntezatora w stylu piszczałki i głęboki bas oscylują. Lubię letnią swobodę płynącą z muzyki tego utworu.

Kaskadowa melodia wypada ze smyczkowego syntezatora i błyszczy ponad wiry dźwięków poruszających się w tle. Okrągłe, lśniące piszczałki dryfują z delikatnym uczuciem ponad zwiewnymi syntezatorami poruszającymi się po basie i perkusji. Następuje powrót do melodii sekcji „A” i przypływ zakłóceń radiowych, gdy piszczałki odpływają daleko i znowu główna melodia kręci się na gładkiej perkusji.

Podskakujący, średnio-niski syntezator i blask metalicznego brzmienia niosą wędrującą melodię otwierającą „VCR” ponad równym rytmem perkusji i niższymi, przesuwającymi się liniami syntezatora. Metaliczny blask tańczy nad eterycznym, pustym syntezatorem, który płynie delikatnym blaskiem. Przyciąga mnie to, jak pełna światła jest ta muzyka.

Gęsty, niski syntezator z nieco szorstką krawędzią przesuwa się pod spiralą gładkiego syntezatora, który niesie wędrującą główną melodię. Bogate, błyszczące akordy syntezatora poruszają się, by wspierać płynny, płynny, otwarty syntezator, który niesie miękką, powtarzającą się linię. Rozbrzmiewający puls wypływa na otwartą przestrzeń wokół niego, gdy mglisty, upiorny syntezator unosi się w powietrzu, a rytm pulsuje, dodając muzyce energii i kształtu.

„Screen Time” zaczyna się drżącym pulsem dźwięku, który szybko przechodzi w płynny, głęboki rytm perkusji. Okrągłe uczucie, delikatna linia przejrzystego syntezatora porusza się ponad biciem serca perkusji, a oscylująca linia gruffer low synth niesie bujną, kojącą melodię.

Do delikatnego, pieszczotliwego pulsu średnio-wysokiej syntezy dołącza wyższy wzór melodyczny, który nuci melancholią i bolesnym dotykiem. Podoba mi się drżące, niepewne uczucie w melodii, która prześwituje przez utwór na oscylującym basie. Seria dźwięcznych dźwięków płynie teraz do średnio-niskiego, syntezatora z zaokrąglonymi krawędziami i głębokim pulsowaniem basu, gdy zanikamy.

Zacieniona, napędzająca, kanciasta linia basu rozpoczyna „Satellites” ponad silnym dudnieniem retro perkusji. Pełny, nosowy syntezator niesie delikatnie rozmarzoną melodię, która wije się w utworze. Zagubiony, robotyczny głos dryfuje nad oscylującym basem. Jestem zachwycony płynnym przepływem muzyki, gdy w oddali trzaskają radio.

Melodia łączy ciepło i dynamikę w równych proporcjach, podczas gdy wielkie, retro bębny pulsują i delikatnie musującą, łatwą linię wzniosłych tańców syntezatorowych. Perkusja i kanciasta, napędzająca linia basu przesuwają się, podczas gdy kosmiczne dryfowanie syntezatora wślizguje się do utworu.

Główna melodia jest pełna migotliwego światła, a każdy element muzyczny przesuwa się po pulsującym rytmie. Głos robota porusza się ponownie, a trzask transmisji radiowej przesuwa się nad ciemnym pulsowaniem, które staje się bardziej intensywne, a następnie zanika.

„Wired To Each Other” rozpoczyna się solidną retro perkusją i potężnym pulsem basu. Do tych elementów dołączają płynące obłoki delikatnego syntezatora i drżący wokal Drew Gowana. Świecąca główna melodia niesie się na złotym sznurze lśniącego syntezatora. głęboki puls poniżej.

Od Spinditty

Głos Drew Gowana woła i pieści, gdy migocząca lina dźwiękowa wije się w wokalu. Gitara elektryczna Jacka Wooda krzyczy, pochylając się i szybując nad ogromnymi bębnami. Gitara skacze energią, gdy się porusza, wznosi się łukiem i płacze z pasją, a głęboki bas pulsuje i trwa.

Ta piosenka przemawia do potężnego połączenia w związku, który jest jej tematem. Narrator opowiada o tym, jak „blady blask naszej linii życia pokazuje, że jesteśmy ze sobą połączeni”. W liniach jest piękny obraz, „miękkie światło, rzucane teraz cienie”, gdy wyłaniają się z drugiej strony.

Jest nadzieja, gdy nasz narrator mówi o tym, że „rośnie razem i stanie się jednym”. Pyta: „Czy możemy o tym rozmawiać teraz i na zawsze?” Istnieje wzajemne zrozumienie, ponieważ pozostają ze sobą połączone.

Wiara wypełnia słowa, gdy narrator mówi: „Znam cię. Pokażesz mi, że wychodzimy po drugiej stronie”. Poczucie intymności wyraża się, gdy narrator mówi: „Zagubiliśmy się w sobie, w sobie nawzajem. Zagubiliśmy się tej nocy, dzisiejszej nocy dla siebie.

Miękki wir dzwonków, gruby, głęboki bas i naprawdę gigantyczne bębny otwierają „Make Me Real” zwiewnym strumieniem dźwięku i podwyższoną linią połyskującego syntezatora. Głos Mayah Camary płynnie owija się wokół uszu słuchacza, gdy pulsuje perkusja.

Głębokie dzwonki, pełne i okrągłe, przesuwają się po torze. Wyższy syntezator dryfuje, gdy Mayah Camara śpiewa bolesną, tęskną melodię wokalną. Ciepły syntezator ślizga się z bogatym światłem, gdy pulsuje gęsty bęben.

Słowa piosenki są tak dobrze uchwycone w wokalu, a zrelaksowany, pełny dźwięk dzwonków płynie w otwartą przestrzeń. Głęboki bas pulsuje, gdy wyższe partie przeplatają się, dźwięcząc i lśniąc, dodając piosence bujnego charakteru. Wokal Mayah Camary to bez wątpienia najlepsza część piosenki.

Strata i potrzeba wypełniają tę piosenkę głęboką melancholią. Narratorka zaczyna od stwierdzenia, że ​​jest „bez życia w tym stanie, tak daleko od wielkiego” i dodaje, że jest otępiała sytuacją. Opowiada o tym, że „słońce nie wschodzi rano”, czekając na dzwonek telefonu.

Mówi, że jest „przebłysk nadziei głęboko w środku” i wie, że tego nie pożałuje, ale dodaje: „Nie mogę sięgnąć po ciebie z mocno związanymi rękami”. Przyciągają mnie obrazy w wierszach: „Tak wiele możliwości gra na bębnie, który sprawia, że ​​moje serce bije”, gdy mówi o tym, jak te możliwości dadzą jej „życie, które uczyni mnie kompletnym”.

W słowach jest błaganie: „Gdybyś tylko mógł sprawić, że moje kamienne serce znów zabiło, abym mógł poczuć”, gdy prosi, by stało się to rzeczywistością. Gdy piosenka się kończy, pyta: „Czy pozwolisz mi poczuć? Czy nie uczynisz mnie prawdziwym? Powiedz mi, o co chodzi? ponieważ chce „teraz przejąć koło”.

„Thinking About You” ożywa, gdy płynny, miarowy rytm pulsuje pod syntezatorem pan pipe, który niesie delikatną, zwiewną melodię. Gęste, przypominające smyczki syntezatory błyskają ostrzejszą krawędzią pod pustym ślizgiem rur, a rytm perkusji nabiera tempa. W tym utworze jest głębia i bogactwo, które uważam za całkiem urocze.

Zimny, niemal robotyczny wokal powtarza się, a gęste, jasne dźwięki syntezatora poruszają się we wznoszącym się wzorze. Przypominający piszczałkę syntezator dodaje swój otwarty głos ponad brzęk i błyszczy wokół niego, wołając eterycznym tonem. Gładkie bębny wciąż przesuwają utwór, a ostrzejsze, bardziej intensywne syntezatory przeplatają się kaskadowo. Zimny ​​głos kontrastuje z melancholią i zagubionym czuciem fajek.

Mocne uderzenie perkusji, ciężkie i napędzające, zmienia się w średnio-wysokich, bogatych wzorach syntezatora, by rozpocząć „My Escape”. Nieustępliwy beat rozwija się, podczas gdy chmury syntezatora wznoszą się, a bas pulsuje pod mglistym, podwyższonym syntezatorem. Główny syntezator jest pełny i lśniący, ponieważ niesie potrzebującą, emocjonującą melodię.

Utwór dryfuje w segment z odległym, ślizgającym się syntezatorem, który obraca się w otwartą przestrzeń przez pulsujące oscylacje basu. Następuje krótkie zacinanie się dźwięku, a klasyczny beat rozbrzmiewa wysokim, elektronicznym dźwiękiem syntezatora, gdy narastająca melodia narasta, a gęste bębny wciąż się poruszają.

Wniosek

Can We Talk… to album skąpany w blasku, który jest jednocześnie delikatny i smutny. Ma płynny przepływ, ale są momenty intensywnych emocji, które przenoszą go poza letnią muzykę chillout i przenoszą w sferę czegoś bardziej tęsknego i wzruszającego.

Recenzja albumu syntezatora: „Can We Talk...” autorstwa Manhatten