Recenzja albumu Synth: „Disco Aggro Sessions” JNNY COBRA

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Wrażenia początkowe

Disco Aggro Sessions JNNY COBRA to agresywny, zabawny i bogaty muzycznie album, który łączy się z doskonałymi próbkami wokalu w stylu retro, głosem robota, który dodaje nowy element melodyczny i wieloma warstwami syntezatora, które współdziałają ze sobą, tworząc niepowtarzalne brzmienie.

Temat „satanistycznej paniki” w latach 80. jest eksplorowany w zabawny sposób poprzez próbki wokalne, które JNNY COBRA wykorzystuje na albumie. Są dobrze dobrane i zintegrowane z muzyką i dobrze pasują do agresywnej energii i ekscentrycznej natury albumu. Uśmiałem się też z niektórych bardziej przesadnych wyborów.

Disco Aggro Sessions to dobry tytuł dla albumu, ponieważ w pełni growlujące syntezatory, uderzające bębny i kipiący muzyczny atak są z pewnością agresywne. Lubię szarpiące linie szorstkiego syntezatora, które wcinają się w muzykę pod komputerowymi głosami robotów i gigantyczne dźwięki bębnów, które napędzają cały album do przodu z wzburzoną, szalejącą mocą.

Doceniam też dobrze napisane melodie na Disco Aggro Sessions. Niektóre z nich są wściekłe i zacienione, inne czują się bardziej podnoszące na duchu i są nawet chwile delikatnego światła, które przebija się przed wznowieniem ataku słuchowego. Melodie są dobrze przemyślane i dodają odpowiedni element do każdego utworu.

Pomimo agresji na albumie, wraz z tym głosem robota współpracuje cała gama dźwięków syntezatorowych. Przesuwają się i przesuwają razem, łącząc i oddzielając, ale zawsze tworzą wciągające dźwiękowe krajobrazy, które pozwalają mi słuchać i interesować się tym, co się dzieje.

„Satanic Yo Yo Tricks For Dummies” zaczyna się zabawnym samplem wokalnym o satanistycznych wiadomościach w nagraniach odwróconych i dźwiękach przypominających dzwony, które odbijają się echem w przepastnej przestrzeni audio. Dzwonki zaczynają formować pusty puls, zanim do utworu wzrosną ostre akordy syntezatora i ciężki rytm perkusji. Linia szarpiącego syntezatora pulsuje nad wznoszącymi się akordami i wchodzi robotyczny głos. Brzęczący, średnio-wysoki syntezator niesie skaczącą melodię, która jest pełna energii, a bębny zapewniają solidny podkład.

Druga melodia wskakuje do utworu i wznosi się ponad nieubłagany, szorstki puls syntezatora, gdy bębny dodają więcej energii. Robotyczny wokal podwaja wznoszącą się melodię triumfującą jasnością. Dzwony z wcześniejszego utworu powracają, a delikatne nuty dryfują, gdy płyną puste, wirujące akordy. Wzrastają przypominające organy nuty, a perkusja rośnie za zamaszystymi akordami. Szybka, opadająca linia syntezatora wpada i powtarza się ponad szorstkim przepływem dźwięku poniżej.

Gwałtownie oscylujące impulsy grubego, postrzępionego syntezatora włączyły się, gdy zaczyna się „We Have Come”. Dynamiczny, ładujący beat rozpoczyna się od potężnych bębnów retro, które uderzają w muzykę. Zacieniony, gęsty, średnio-niski syntezator niesie dynamiczną, kanciastą linię melodyczną ponad poszarpanymi pulsami dźwięku i potężnym beatem.

Zniekształcone wokale niosą kaskadową melodię z ostrymi krawędziami i jaskrawą jasnością. Lubię zaciekły atak dźwiękowy syntezatorów, zanim przejdą w gładszą sekcję bez cięcia. Ostry atak znów warczy i dodaje ostrego rockowego brzmienia, po czym skręcane, zginające się solowe kaskady szaleńczo przeplatają się w dzikich liniach w tym ciężkim, napędzającym rytmie bębnie.

Od Spinditty

„Overload” ożywa wraz z pulsami okrągłego, chrząkającego syntezatora, który szarpie się po uderzeniach napędzających bębnów z tym samym drażniącym, zacinającym się uczuciem kroku syntezatora. Melodia zaczyna rosnąć w miarę gromadzenia szybkich impulsów. Zrobotyzowany głos porusza się również w tych samych przerwanych seriach, zanim bębny nabiorą pełnego rytmu.

W syntezatorze słychać piłokształtne brzęczenie, gdy melodia wznosi się, zanim muzyka powróci do postrzępionych, krętych dźwiękowych pulsów. Spójność powraca, zanim utwór się rozpadnie, a przecinająca się melodia dodaje mu dodatkowej mocy. Gdy napięte linie syntezatora rosną, otrzymujemy klasyczną próbkę wokalu science fiction.

Próbka wokalna o nastolatkach narażonych na „hardcore'owy satanizm”, która rozpoczyna „Super Duper Jam”, to świetna zabawa. Przestrzeń dźwiękowa tego utworu ma w sobie uczucie pustego, odbijającego się echa uczucia, które lubię. Pulsująca, ostra linia syntezatora odbija się od muzyki, a masywne bębny uderzają mocno. Melodia jest jasna na szorstkich krawędziach syntezatora pod nią.

Rosnąca poświata wypełnia utwór, a perkusja dodaje zainteresowania słuchowego i jeszcze bardziej zwiększa poziom energii. Szczególnie pociąga mnie sekcja, w której poskręcane, wyjące syntezatory i ściana gęstego, poszarpanego dźwięku towarzyszą masywnemu, tłuczonemu dźwiękowi perkusji. W utworze wznoszą się łagodniejsze, płynące dźwięki, a melodia delikatnie lśni i znów wracamy do sekcji „A”.

„Don’t Underestimate Destruction” rozpoczyna się unoszącą się, hipnotyczną linią eterycznego syntezatora i dryfującym samplem wokalnym. Rozlega się lekki pośpiech dźwiękowy, a w tle pulsuje gigantyczny beat. Podskakująca melodia głównego syntezatora kołysze się nad wybuchową, energetyczną perkusją i powtarza się powtarzająca się linia eterycznego syntezatora. Podobał mi się tu funkowy dotyk basu, podczas gdy bębny drżą i zderzają się.

Gęste akordy syntezatora wznoszą się i szybko lśnią kaskadą arpeggio, zanim bicie serca utworu porusza się wraz z przewiewną, dryfującą melodią prowadzącą. Jest przerwa w pływaniu, łatwym syntezatorowym myciu i zacinającym się bitom, które wkraczają w powietrze wokół muzyki. Warczące, głębokie syntezatory i zderzające się bębny poruszają się razem, gdy melodia w tonacji molowej zmienia się przed końcem utworu.

Podwyższona, szybko pulsująca linia syntezatora jest połączona z migającymi syntezatorami, które krzyczą jasnymi nutami ponad pulsującym rytmem i basem, gdy zaczyna się „Intruder Alert”. Rytm bije agresywnie, gdy robotyczny wokal dołącza do skaczącej melodii pełnej jarzącego się światła. Gęsty bas dodaje wagi, a lśniące syntezatory triumfalnie wznoszą się i wybuchają ponad twardymi bębnami, które uderzają w muzykę. To połączenie elementów dźwiękowych, które mi się podoba.

W tej muzyce jest ogromne uczucie, ponieważ majestatyczna melodia wciąż wznosi się w górę. Cięższe, bardziej zacienione syntezatory poruszają się w grubych płytach, nad którymi unosi się dryfujący strumień ciepłego syntezatora. Rytm zwalnia i pulsuje jak wirująca linia skrzeczących kaskad syntezatorów w wijącej się solówce. Najmocniej uderzająca część utworu, jak dotąd, atakuje uszy zalewem perkusji i agresywnymi syntezatorami.

„Backbone” ożywa dzięki pokręconym, drżącym samplom wokalnym i skomputeryzowanym brzmiącym syntezatorom, które skręcają się z napięciem, gdy wkraczają potężne bębny. Grube ściany ziarnistego syntezatora niosą rozciągające się akordy w oscylującym pulsie basu i powolnej, ciężkiej perkusji. Zrobotyzowane wokale i migoczące syntezatory kontrastują z trzaskającą perkusją w przyciągający ucho sposób.

Urywane zacinanie się syntezatorów ryczy, a następnie przerywa, gdy głosy robotów wspinają się i wspinają ponad rozdzierającymi, chrząkającymi, głębokimi dźwiękami. Bloki syntezatora są gigantyczne i wznoszą się miażdżącymi dźwiękami wraz z rytmem bębna i wysokim, zwartym dźwiękiem, który wznosi się i zanika.

Wniosek

Disco Aggro Sessions to mocno uderzający kawałek muzyki syntezatorowej, który jest złożony, retro i pełen poczucia zabawy. Podoba mi się wyjątkowe podejście, jakie JNNY COBRA zastosował do muzyki i będę ciekaw, co stworzy w następnej kolejności.

Recenzja albumu Synth: „Disco Aggro Sessions” JNNY COBRA