Recenzja albumu Synth: „Odyssey” Hoffmana Cruise'a

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Synthmetal i mitologia grecka

Być może nie myślałeś, że świat potrzebuje synth-metalowego albumu, który nawiązuje do starożytnej greckiej mitologii, ale jeśli jesteś podobny do mnie, po wysłuchaniu albumu Odyssey Hoffmana Cruise'a zdasz sobie sprawę, że dokładnie tego potrzebowaliśmy. To rockowe, cyberpunkowe podejście do ponadczasowego mitu, w którym udaje się połączyć taneczne, melodyjne momenty światła z pełnymi, ostrymi atakami gitary i głęboką studnią basu wraz z perkusją, która bezlitośnie uderza w twarz.

Odyssey to album, na którym różne elementy muzyczne bardzo dobrze ze sobą współgrają. Po pierwsze, jest ta ciężka gitara, która przesiąka nagraniem. Jest głęboka, twarda i ma odpowiedni poziom agresji. Stanowi silny kontrast z latającymi, śpiewającymi syntezatorami, które wcinają się w niego i krążą nad nim. Bębny na albumie mają ten „retro” dźwięk, ale jednocześnie uderzają w twoje ciało i wprawiają je w ruch. Wreszcie bas jest jak potężna nadbudowa, która łączy cały dźwięk w jeden solidny kawałek.

Chwile solo na Odyssey były czymś, co mi się podobało. Gitarzysta zespołu może naprawdę pozwolić, aby topór zabłysnął, kiedy jest to konieczne, a solówki na syntezatorach były świetne w podkreślaniu dobrze napisanych melodii, gdy świeciły i dodały nuty jasności w ciemniejszych częściach albumu, zapewniając dobrą równowagę dźwiękową.

Byłem również zadowolony, że Hoffman Cruise napisał melodie na syntezatorach, które podkreślają jasność i ciepło, które syntezatory są tak dobre w tworzeniu. Obracali się, kręcili i tańczyli nad ciężarem pod spodem, ale wciąż mogli zapewnić momenty w tonacji minorowej.

Produkcja

Mówiąc o równowadze dźwiękowej, podobała mi się produkcja na albumie. Mogło być kuszące, aby pozwolić gitarom przejąć kontrolę, po prostu ze względu na ich wagę i moc, ale wydaje się, że Hoffman Cruise oparł się tej pokusie.

Zamiast tego są ładnie wyważone, dzięki czemu naprawdę możemy usłyszeć melodie syntezatora. Znowu pokusa mogła polegać na tym, aby bas przejął pulsowanie, ale zamiast tego bas jest utrzymywany na poziomie, który wzmacnia inne muzyczne elementy utworów.

Recenzenci lubią mówić o muzyce, która jest kinowa i może być nieco banalna. Jednak w przypadku Odysei wydaje mi się, że całkiem pasuje. To muzyka, która zabrała mnie w podróż słuchową. Przeniosła mnie przez krajobraz mieszanych emocji od nadziei i triumfu do rozpaczy i przerażenia. Doceniłem to, jak mogłem zamknąć oczy i dać się ponieść mentalnym obrazom pędzącym przez moją głowę.

Od Spinditty

Lista utworów

Teraz nadszedł czas, abym przejrzał utwory na albumie, które wywarły na mnie silne wrażenie, i opowiedziałem o tym, jakie elementy sprawiły, że wyrobiłem to wrażenie.

Bębny o otwartym brzmieniu, dużo pogłosu i poczucie ogromnej przestrzeni otwierają się wokół powtarzającego się schematu syntezatora, który jest wspierany przez bębny, które mocno uderzają i wypełniają tę otwartą przestrzeń w „Cyclops”. Gitara przejmuje prowadzenie, powtarzając nuty, które wpadają jedna w drugą, gdy uderza bęben. Gorączkowy, wirujący syntezator prowadzący gra oscylujące wzory, gdy gitary dają o sobie znać kolejnym potężnym przypływem dźwięku. Ten utwór jest bardzo napięty i intensywny, pełen gniewnej energii, która kipi od gitar.

"Run For Cover" zaczyna się jasnym dźwiękiem syntezatora i dość klasycznie brzmiącą syntezatorową perkusją. Ten utwór ilustruje zdolność zespołu do pisania zapadających w pamięć, chwytliwych melodii z melodią, która jest jasna i ciepła, ale z nutką czegoś bardziej melancholijnego.

Głęboki, zamaszysty bas wypełnia utwór, podczas gdy syntezator błyszczy wysoko nad nim. To niezwykle pełny i bogaty utwór. To fajna przerywnik i szansa na odreagowanie intensywności poprzednich utworów.

Złowieszczy bas i mocny beat otwierają „Charybdis”. Gitary włączają się, pulsując i miażdżąc melodię, ścianę dźwięku, która dominuje w utworze. Teraz ta główna melodia rozbłyskuje w utworze, wywołując zaskakująco pozytywną i podnoszącą na duchu atmosferę. Metalowe korzenie albumu są wyraźnie widoczne, gdy gitary ryczą pod utworem. Poczucie niebezpieczeństwa minęło, ale załoga „Argo” wciąż ostrzega przed większym niebezpieczeństwem.

Utwór zatytułowany „Through The Rocks” sprawia wrażenie wiatru i dzikiego morza. Rytm jest powolny i dudni, a nad utworem tańczą dźwięczące syntezatory, zanim gitary wcisną się w utwór, mocno przecinając wszystkie inne dźwięki. W utworze jest bardzo energetyczne solo gitarowe, którego słuchanie było zabawne. Teraz wysokie syntezatory śpiewają w muzyce, gdy gitary mocno kołyszą, ciężkie akordy wspierają najpierw kolejne gitarowe solo, a potem syntezatory jak kryształ przesuwają się po tych podkładach. Byłem wielkim fanem ogólnego wyobrażenia tego utworu.

„I Won’t Come Back” zawiera syntezatory, które kręcą się w szybkim rytmie i zaciekłym zgrzytem gitar. Pędzący rytm porusza się do przodu, zanim gitarowe zderzenie pojawia się pod ciepłym syntezatorem. Tym razem melodia jest bardzo optymistyczna i mówi o ruchu do przodu i postępie. Gitary dobrze współgrają z syntezatorami, znajdując dobrą równowagę między elementami. To bardzo filmowy utwór, który pozornie opowiada historię sukcesu wbrew wysokim przeciwnościom. Gitarowe solo jest świetne, pokazuje wszystkie ciosy gitarzysty, wyjące i wyskakujące z jego palców.

Dobrze opowiedziana cyberpunkowa podróż

Odyssey to przyjemny kawałek synth-metalowej fuzji. Wykorzystuje muzyczne i dźwiękowe cechy ciężkich, agresywnych gitar i łączy je z rytmami retro wave oraz tymi uroczymi, ekscytującymi i dobrze przemyślanymi melodiami, a następnie dodaje mocną dawkę opowieści, aby stworzyć cyberpunkową podróż przez mitologię w zabawnej formie. sposób.

Recenzja albumu Synth: „Odyssey” Hoffmana Cruise'a