Wywiad z Synthfam: L'Avenue

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Co to jest L'Avenue?

L'Avenue to projekt synthwave Jessego Reubena Wilsona. Tworzy muzykę, która jest bezwstydnie inspirowana dźwiękową i wizualną estetyką lat 80-tych. W wywiadzie w 2019 roku opowiedział mi o tym, jak zaczął swoją karierę w muzyce, dlaczego kocha synthwave i jak stworzył swoją EPkę Cherry Crush.

Jesse Reuben Wilson: Zaczynałem bardzo młodo i chciałem być perkusistą numer jeden na świecie. Kiedy miałem około dwóch lub trzech lat, grałem pałeczkami na szczytach plastikowych pojemników po mleku w proszku – były one najbardziej zbliżone do prawdziwych bębnów. W wieku siedmiu lat zmodernizowałem pojemniki na mleko do miniaturowego zestawu perkusyjnego, nie takiego, który był naprawdę tandetny i tandetny, ale odpowiedni zestaw ze wszystkimi występami i wszystkim.

Mój tata jest gitarzystą, więc w domu zawsze była gitara, a ja zwykłem ją łapać i pobrzękiwać, aż w końcu nauczyłem się akordów i stałem się całkiem dobry. Mieliśmy też w domu pianino i kiedy wracałem do domu ze szkoły, robiłem to. Bardziej interesowały mnie dźwięki otoczenia, niż mogłem się z tego wydostać za pomocą pedału podtrzymania. Miałem kilka lekcji zwykłych standardów i byłem śmiertelnie znudzony — interesowałem się tonacją mollową i akordami jazzowymi — takimi rzeczami. Nauczyłem się również gry na basie, więc w wieku kilkunastu lat byłem rozsądnym multiinstrumentalistą.

Później moja macocha kupiła mi czterościeżkowy magnetofon, a ja syntezator Roland Juno 60 i zacząłem grzebać w wielościeżkowym składaniu wszystkiego w całość. Tam się zaczęło bycie producentem i od tego czasu mam trochę kariery z różnymi projektami w różnych gatunkach.

JRW: Złapałem błąd synthwave jakieś dwa lata temu. Zawsze byłem wielkim fanem lat 80. i rzeczy takich jak Broken Wings Mr. Mistera. Jest tylko estetyka, wizualnie i muzycznie, o tej dekadzie. Oczywiście lata 90. były dość interesujące, ale po tej dekadzie sprawy po prostu potoczyły się w wielu kierunkach. Miałem dość silny romans z latami 80., ale zacząłem produkować nu soul, jazz, hip hop, drum 'n bass i deep house.

Mam projekt deep house i wydałem kilka rzeczy w Silk Records (wytwórnia rosyjsko-amerykańska), która jest bardzo dobrze ugruntowana w tej dziedzinie. Byłem na ich liście mailingowej na Facebooku i dostałem informację o albumie z remiksami jakiejś grupy The Midnight. Nic o nich nie wiedziałem i pomyślałem: „Och, posłucham szybko” i zdałem sobie sprawę, że to całkiem niezły materiał. Pomyślałem, że skoro był to album z remiksami całego ich materiału, bardzo chciałbym usłyszeć materiał źródłowy.

Oczywiście był to album z remiksami Endless Summer, więc kiedy usłyszałem oryginał, to był to. Byłem z żoną w Pradze. Mieliśmy tam krótką wycieczkę i wynajęliśmy mieszkanie AirBnB dość blisko głównego miasta, a ja miałem album na telefonie i miałem mały głośnik Bluetooth, więc za każdym razem, gdy byliśmy w mieszkaniu, robiliśmy coś do jedzenia czy cokolwiek, po prostu puściłem ten materiał i nie mogłem przestać tego słuchać!

Nie znam nikogo innego, ale pamiętam, jak kiedyś kupowałem winylowe LP i puszczałem je na śmierć. Po prostu puściłbyś jedną płytę na śmierć i nadal nigdy się nią nie znudziłeś. W naszych czasach o wiele bardziej chodzi o utwory, odsłuchy i listy odtwarzania, więc bardzo nietypowym doświadczeniem było powracanie do odtwarzania jednego albumu w kółko. Tym, co mnie zaskoczyło, było to, że uchwycił estetykę lat 80., ale miał współczesne walory produkcyjne. Wtedy głupio myślałem, że jestem największym fanem The Midnight, ale mnie to wyprowadziło (śmiech).

Potem wróciłem do domu i nie mogłem się powstrzymać, więc wydałem trochę za dużo pieniędzy na wtyczki syntezatora. W tamtym czasie nie zdawałem sobie sprawy, ilu producentów syntezatorów powielało swoje stare syntezatory w formie cyfrowej jako wtyczki. Czarny piątek tamtego roku był bardzo czarnym piątkiem! Dosłownie, przez dwa miesiące, codziennie tworzyłem muzykę. W tym czasie napisałem cały album. Niedaleko od dwóch lat, miałem dość materiału i narodziło się L’Avenue.

JRW: To niesamowicie szeroka sfera. W całej mojej muzycznej karierze było tak wielu artystów, od Level 42 przez Bruce'a Hornsby'ego do Goldie w drum'n'bassie. Muszę przyznać, że kiedy przeszliśmy do 2000 roku, wszystko zaczęło się opierać na utworach, więc trudno jest wyciągnąć konkretnych artystów, ponieważ mielibyście mixtape'y z całą masą różnych ludzi.

Słucham też muzyki do filmów i wszystkiego, co jest emocjonalnie wysokiej jakości, niezależnie od tego, czy jest mroczne i nieszczęśliwe, czy absolutnie radosne. Jedną z rzeczy, które szczególnie przyciągnęły mnie do The Midnight i tym, co naprawdę lubię w mentalności Tima do produkcji, jest pomysł, że „wchodzimy w pełne lata 80. i nie obchodzi nas, czy ludziom się to nie podoba!” Element saksofonu jest szczególnie odważny! Dawno tego nie słyszałem. Myślę, że naprawdę podobało mi się to, że nie bali się sprawiać, by ludzie czuli się dobrze.

W wielu utworach z lat 80. bycie szczęśliwym było w porządku. Zabawne, że pewnego dnia słuchałem Everybody’s Dancing on the Ceiling i produkcja na tej płycie jest tak oburzająca! To taki dobry utwór. Chociaż wiele synthwave jest dość mrocznych, jest pewien aspekt, który sprawia, że ​​tworzenie muzyki, która sprawia, że ​​czujesz się dobrze, jest w porządku.

Od Spinditty

JRW: Chęć tworzenia może przyjść dla mnie z dowolnego miejsca. Kilka nocy temu oglądałem telewizję z missus, aw tle jednej z reklam była ta mała linia syntezatora i czułem się jak w latach 80. i pomyślałem: „Och, to świetna mała melodia! Muszę zrobić coś podobnego!” Inspiracja uderza, kiedy najmniej się tego spodziewasz. Byliśmy właśnie na wakacjach w Hiszpanii, a kiedy wyszedłem z basenu i ten rytm perkusji był w mojej głowie, więc właściwie musiałem nagrać go na telefonie, ponieważ nie miałem przy sobie żadnego sprzętu.

Czasami chodzi o emocje, które chcesz przekazać. Uwielbiam próbować uchwycić uczucie lat 80. związane z kampusami uniwersyteckimi, balami maturalnymi i pierwszymi randkami. To bardzo romantyczna estetyka.

Mam kilka gotowych wtyczek, które rejestrują taki nastrój, a potem mnie nie ma! Podczas tworzenia czegoś nowego zawsze jest trochę niepokoju. Kiedy jesteś zagubiony w tym momencie, możesz czuć się świetnie, a potem zaczynasz myśleć o tym, czy będziesz go nienawidzić następnego dnia. Robię to na tyle długo, że generalnie mogę stwierdzić, czy coś będzie dobrze, czy nie. Potem pojawia się pytanie, czy trafi na album, czy będzie samodzielnym utworem.

JRW: Jak wspomniałem wcześniej, napisałem bardzo dużo materiału przed Cherry Crush. W przeszłości zwykle wydawałem rzeczy w innych wytwórniach i widziałem, jak ta wytwórnia wyda wydanie. Z L’Avenue obserwowałem, jak The Midnight, FM-84 i Mitch Murder robili to sami, a ponieważ byłem tak blisko tego, nie chciałem mieć żadnych filtrów, jak to wyszło. Z zawodu jestem grafikiem, co jest bardzo pomocne, ponieważ sam mogę wykonać wiele prac graficznych. Naprawdę chciałem mieć nad tym pełną kontrolę twórczą, więc nie chciałem wydawać pełnego albumu, kiedy nikt nie wiedział, kim do diabła jestem. Płyta musiałaby być niewiarygodnie dobra, żeby stworzyć większe fale.

Założyłem czapkę marketingową i przyjrzałem się, jak zrobili to inni ludzie. The Midnight wyszedł z sześcioma utworami EP. Michael Oakley wyszedł z sześcioma utworami EP, chociaż wydał również kilka innych utworów. Pomyślałem, że może wyjdę z czymś, co jest czymś więcej niż EPką, a nie całym albumem, żeby zaostrzyć apetyty ludzi i powiedzieć „Cześć! Jestem nowym dzieciakiem na bloku”.

Co zabawne, Cherry Crush to tytuł, który miałem w głowie od jakiegoś czasu z innego projektu muzycznego, który mam. Drugi utwór miał zupełnie inny tytuł, ale ponieważ ten tytuł miał estetykę lat 80., pomyślałem po prostu: „Muszę tego użyć”. Pierwszym utworem, który skończyłem, był Sundown, który jest ostatnim utworem na EPce. Jest dość downtempo i faktycznie wydałem go pierwotnie jako jednorazowy utwór. Pomyślałem, że lepiej zrobię trochę downtempo, trochę średniego tempa i trochę synthwave-y, żeby objąć wszystkie aspekty projektu.

Black Rain oraz Lipstick & Sushi to prawdopodobnie szablon L’Avenue. Więcej rzeczy, które teraz robię, ma nieco więcej wibracji typu Business Talk. Cherry Crush, ten prawdziwy utwór, jest trochę bardziej wyjątkowy. Nie idę całkowicie w tym kierunku.

Ta kolekcja utworów wydawała się być dobrą EPką, obejmującą dużo gruntu i byłaby dobrym debiutem, z którym pojawiła się na scenie. Jeśli chodzi o grafikę, znalazłem to niesamowite zdjęcie modela wyglądającego na lata 80. i zmanipulowałem je, dodając kolczyki z lat 80. itp., To takie oszałamiające ujęcie. Otrzymała naprawdę dobrą odpowiedź. Mam też świetne ujęcie na album!

JRW: Pracuję nad albumem, który zacząłem przed EPką Cherry Crush. Jest jeszcze bardziej rozwinięty, a wiele utworów, które napisałem wcześniej, zaparkowałem i przeznaczyłem na przyszłe EPki i single. Naprawdę chcę, żeby album był spójną całością, podobną do tego, co The Midnight zrobił na Endless Summer, gdzie ludzie mogą naprawdę wyruszyć w podróż od początku do końca.

Moim celem jest uchwycenie emocji i umożliwienie słuchaczom jak najgłębszego doznania estetyki lat 80-tych – idealnego dotknięcia nią jak największej liczby osób. Podobnie jak w przypadku Cherry Crush, album będzie instrumentalny.

Mam zamiar wydać album na początku przyszłego roku. Do tego momentu Cherry Crush ma jeszcze dużo miejsca na nogi . Zamierzamy zrobić kasety, płyty CD i winyle. Chcę naprawdę zaszaleć na towarze.

JRW: Cała scena synthwave była dla mnie nie tylko interesująca muzycznie, ale także wizualnie. Nawet jeśli robię inne projekty muzyczne, oni tego nie mają. Byłem bardziej aktywny na Instagramie niż prawdopodobnie w innych obszarach mediów społecznościowych. Moja strona na Instagramie jest starannie dobierana, aby pasowała do muzyki projektu. Są partnerami audiowizualnymi projektu. Chodzi o sztukę i atmosferę lat 80-tych. Nie umieszczam tam niczego, co w moim odczuciu nie oddaje jakiegoś aspektu tej sceny.

Odkryłem również, że społeczność synthwave jest naprawdę przyjazna, otwarta, ciepła i wspierająca, i to było naprawdę świetne. Ludzie są tak entuzjastycznie nastawieni i podekscytowani sceną i muzyką – to było takie odświeżające.

Inną interesującą rzeczą w scenie synthwave jest to, że nie tylko wydajesz coś i to wszystko. Zawsze bulgocze. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Jak coś, co jest cofnięte w konkretnej dekadzie, może być tak interesujące na co dzień?! To jest zajebiste!

Wywiad z Synthfam: L'Avenue