Przegląd i analiza „Grobowca okaleczonych” Cannibal Corpse

Spisu treści:

Anonim

Ara jest absolwentem dziennikarstwa na California State University w Northridge, który zawsze szuka możliwości pisania.

Jak nazywa się trzeci studyjny album Cannibal Corpse?

Ze wszystkich wydawnictw ekstremalnego metalowego zespołu Cannibal Corpse z ery Chrisa Barnesa, wciąż jest jeden z ich albumów, którego jeszcze nie analizowaliśmy, a jest to album studyjny z 1992 roku zatytułowany Tomb of the Mutilated. Tak, tego rodzaju tytuł albumu jest tak groteskowy, jak tylko się da, ale tego mogą się spodziewać ci faceci.

Jako ktoś, kto słyszał muzykę tego zespołu od 1994 roku, bardzo wahałem się, czy recenzować album ze względu na jego przesadnie krwawy charakter. Ale jeśli chodzi o zespoły z tego ekstremalnego gatunku metalu, Cannibal Corpse zdecydowanie dostaje mój głos nad takimi zespołami jak Obituary czy Deicide. Linie basu są nadal słyszalne i pasują do riffów piosenek, co zawsze jest plusem. Wokal Chrisa Barnesa wydaje się być w tym momencie na najniższej gardłowej oktawie.

Jak dobry jest ten album według innych recenzentów?

Ten album był ostatnim albumem z gitarzystą założycielem Bobem Rusayem, który został zwolniony po wydaniu albumu. Na portalu Metal Archives jest jedna osoba, która naprawdę chwali ten album, mówiąc, że jest to najlepszy album ery Chrisa Barnesa. Nie zgadzam się z tą oceną, bo The Bleeding jest jeszcze lepszym albumem niż ten.

Chociaż piosenki na tym albumie płyną całkiem nieźle, wciąż brakuje im tego dodatkowego imponującego czynnika, który umieściłby go w kategorii elitarnych albumów ekstremalnego metalu. Więc co ta jedna osoba mówi o tym albumie, jeśli się zastanawiasz? Chris Schroeder mówi, że na albumie nie ma ani jednego riffu, który nie skłania go do headbangingu.

Cóż, niekoniecznie tak się czuję, nawet nie blisko. Chris Barnes stara się, aby jego gardłowe warczenie było tak ekstremalne jak zawsze i nie jest to jego najlepsza wokalna praca, ale ci goście prawie osiągnęli swój szczyt w 1994 roku.

Jakiemu fanowi muzyki spodobałby się ten album?

Po jednym pełnym przesłuchaniu trzeciego studyjnego albumu Cannibal Corpse, zaliczymy go do całkiem dobrego przedziału i bije na głowę kilka innych death metalowych albumów z tamtego okresu. Nie jest to jednak tak dobry album, jak chociażby Morbid Angel's Covenant. Ten album rozpoczyna się piosenką o wściekłym tempie „Hammer Smashed Face”.

Od Spinditty

Taki tytuł piosenki, specjalnie na pierwszą piosenkę na jakimkolwiek albumie, wywołałby u niektórych wzdrygnięcie i nawet nie dałby tym kolesiom szansy. Jeśli kochasz death metal, który jest ekstremalny ze słyszalnymi liniami basu, kontrabasową perkusją i gardłowym wokalem przez cały czas, to Cannibal Corpse z Florydy jest zdecydowanie dla Ciebie.

Muzyka jest rodzajem sztuki i normalnie nie byłbym za cenzurowaniem muzyki, zwłaszcza w przypadku tego zespołu, ponieważ ich styl death metalu jest robiony w celu humoru i rozrywki. Więcej szczegółów na ten temat można znaleźć w mojej recenzji albumu studyjnego zespołu z 1994 roku.

Jak ten album został odebrany przez fanów?

"Addicted to Vaginal Skin" ma trochę riffów, które przypominają mi death metal z tamtego okresu, jak chociażby album Human, który ukazał się rok wcześniej. Odbiór tego albumu był ogólnie pozytywny z muzycznego punktu widzenia, a heavymetalowy web-zine Kicked in the Face komentuje, że kochają każdą sekundę albumu i nazwali go obowiązkowym dla każdego fana Cannibal Corpse.

To było w 2005 roku, kiedy album Tomb of the Mutilated znalazł się na 278 miejscu w książce wydanej przez Rock Hard Magazine zatytułowanej The 500 Greatest Rock & Metal Albums Of All Time. Tomb of the Mutilated to bardzo dobry album, nawet jak na standardy Cannibal Corpse, ma nawet ślady death metalu z Florydy z lat 90., które słyszelibyśmy na albumach z udziałem wielkiego Chucka Schuldinera.

Jednak to nie jest idealny album

Jeśli jest jakiś minus tych wczesnych albumów Cannibal Corpse, to struktura piosenek ma tendencję do podążania za tym samym schematem, gardłowym growlem, ekstremalnym jak cholera kontrabasowym bębnieniem i ogólną brutalnością riffów.

Powiedziałbym, że po około 1994 roku Cannibal Corpse stał się jeszcze lepszy jako zespół, nawet po tym, jak Barnes opuścił zespół. Taki sentyment zostałby skrytykowany przez niektórych fanów hardcore'u, ale jeśli chodzi o Tomb of the Mutilated z 1992 roku, jest to okres poszukiwań dla jednego z najdłużej istniejących death metalowych zespołów w jakimkolwiek kraju na świecie.

Przegląd i analiza „Grobowca okaleczonych” Cannibal Corpse