Recenzja albumu Darksynth: „FALL OV MEN” autorstwa Dava Dralleona

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Wrażenia początkowe

FALL OV MEN Dava Dralleona to potężny wir uderzających bębnów i wijących się syntezatorów. Tworzy atmosferę nabrzmiałą groźbą, strachem i wszechobecnym poczuciem zagłady. To muzyka, która tnie i bije, dźwiękowy atak, który nie ustępuje słuchaczowi.

Pierwszym elementem, który sprawia, że ​​FALL OV MEN działa, jest nieustająca agresja muzyki. Jest pełna rozpalonej do białości wściekłości, wzbierającej ciemności i uczucia bycia złapanym za gardło i okładanego pięścią. Każdy element muzyczny wydaje się obliczony na maksymalny atak z miażdżącymi syntezatorami, roztrzaskującą się perkusją i dźwiękowym krajobrazem pełnym twardości, metalicznego zgrzytania i ćwierkania owadów.

Kipiąca, tnąca ciemność albumu to kolejny czynnik, który przyczynił się do jego działania. W utworach panuje atmosfera ekstremalnego zagrożenia, poczucie niesamowitego niebezpieczeństwa ze strony czegoś złego, który nie chce niczego więcej, jak oderwać ci twarz i wypić twoją krew. Zawsze tam jest i słuchając go, ma się wrażenie, że lada chwila zaatakuje.

FALL OV MEN nie jest albumem, którego zdecyduję się słuchać regularnie, ale mogę szanować Dava Dralleona za tworzenie muzyki, która jest całkowicie bezkompromisowa w swoim podejściu. Nie boi się być bezwstydnie wściekły, potężny i pełen ataków słuchowych. To daleko poza moją strefą komfortu, ale nie boi się być tym, czym jest i mogę stać za tym pomysłem.

Przeanalizowano moje ulubione utwory

„Ultra Mass Krucifixion” rozpoczyna się ostrymi, zderzającymi się dźwiękami, które odbijają się echem w otwartej przestrzeni. Rozlega się syczący syk, metaliczne grzechotki i seria głosów błagających o pomoc i przebaczenie, zanim demoniczny głos poruszy się, by je stłumić. Trzaskający beat wbija się w muzykę wraz ze ścianą przeplatającego się, falującego syntezatora, który przechodzi w chrząkający, ostry puls. Podoba mi się sposób, w jaki gardłowe, dające metaliczne dźwięki i chóralne głosy wołają mrocznie, gdy wcinają się ostre linie syntezatora.

Utwór urywa się i zacina, zanim wędrująca, przeplatająca się melodia syntezatora przepływa nad nieubłaganą perkusją. Napięta, niebezpieczna melodia z syntezatora w tonacji molowej wije się nad perkusją, zanim wypłynie w powietrze, najeżona złowrogą linią smyczkowych syntezatorów. Utwór kończy się drastycznie wolniejszym, zgrzytającym fragmentem i chórem, który krzyczy wznoszącymi się, kakofonicznymi głosami.

Napływ ostrych dźwięków wpada do ogromnej, otwartej przestrzeni dźwiękowej z metalicznym trzaskiem, który rozpoczyna „Wampir Golgota”. Rozbija się tłukąca ściana bębnów i chropowaty dźwięk, a nad tą ścianą pęd wysokich, przerażonych syntezatorów wije się jak torturowana istota. Perkusja staje się wyraźniejsza i czystsza, gdy podniesiony syntezator niesie nerwowy dryf dźwięków, a fortepian wędruje dziko, wspinając się i opadając w szaleńczym gąszczu dźwięków.

Chór porusza się w tle nad postrzępionym rytmem, zanim atak słuchowy całkowicie wypatroszy uszy. Przyciąga mnie sposób, w jaki poskręcany wzór niskich dźwięków fortepianu przełamuje się w roztrzaskującą się, nieubłaganą ścianę hałasu. Fortepian przesuwa się w otwartą przestrzeń pełną złowrogiego, zgrzytającego hałasu, a akordy w cieniu dodają mu ciężaru. Utwór przechodzi w mroczny, łzawiący dźwięk, który odbija się echem w przerażających głębinach, rozdzieranych metalowymi dźwiękami.

Od Spinditty

„Hydrabominacja” ożywa dzięki czystej ścianie mocnego dźwięku, który jest szybko napędzany przez trzaskający rytm. Skrętowi piłokształtnego, drążącego, średnio-niskiego syntezatora towarzyszy tonacja molowa mrocznego, złowieszczo brzmiącego fortepianu, który drży przez szorstką ścianę bębnów taranowych. Płyty szorstkiego, rozdzierającego dźwięku przesuwają się po ciemnym, nabrzmiałym basie i wkracza demoniczny głos.

Roztrzaskany, nieprzyjemny puls syntezatora atakuje zmysły, gdy przeszywa go haj. dźwięk dzwonka. Muzyka przez chwilę pulsuje z odgłosem cięcia, zanim rytm ponownie ruszy do przodu. Łańcuchy brzęczą, podczas gdy metal mocno się rozbija, a robalowa linia ostrego, średnio-wysokiego syntezatora przesuwa się ponad wściekłość pod nim, zanim wszystko zniknie.

Zmieniający się złowieszczy dźwięk i potężna, warcząca linia gitar narasta, gdy „Sacred Sons Ov Horror” zaczyna się ciężkim rytmem. Kłębiąca się masa syntezatora przesuwa się nad miażdżącym beatem i kawałkami agresywnego, szorstkiego brzmienia. Gigantyczne bębny są przerywane serią kaskadowych dźwięków fortepianu, podczas gdy dziwaczne i niepokojące dźwięki dodają jeszcze więcej cienia do utworu.

W tym utworze bardzo mi się podoba poczucie horroru. Metaliczny dźwięk młotka łączy się z gigantyczną wagą rytmu i ta wysoka, drżąca linia dźwięku przesuwa się nad napędzającą, zgrzytającą falą przypływu utworu, a następnie demoniczne wycie i zagubiona gitara elektryczna poruszają się, gdy utwór mocno uderza w zakończenie.

„Revenant King” natychmiast szaleje i wzbiera, gdy zacienione męskie głosy poruszają się po szybkim, szorstkim pulsie bębnów i wpadają w ogromną pustkę utworu. Reptiliańskie odgłosy wiją się, a pełny pusty syntezator niesie przerywaną linię dźwięku. Uważam, że poczucie chaosu i rozpadu, które wylewa się ze zepsutego dźwiękowego krajobrazu, jest całkiem skuteczne. Rytm szarżuje do przodu, a masywne bębny napędzają utwór straszliwą energią.

Kanciasta, przesuwająca się linia melodyczna jest prowadzona na nerwowym średnio wysokim syntezatorze ponad głębiami poniżej. Melodia jest dynamiczna, gdy dźwięki zepsutego syntezatora poruszają się po dzikich zakrętach muzyki. Fortepian tańczy mrocznie nad płynnym przepływem kobiecych wokali, przechodząc w bardziej eteryczny i wirujący dźwiękowy pejzaż. Odległy głos płynie z otwartymi, metalicznymi dźwiękami i nerwowym drżeniem pianina.

Odległa linia gitary elektrycznej powoli nabiera mocy, gdy otwiera się „Fall Ov Man”. Powolny, wzburzony puls growlującego syntezatora i duże bębny tworzą nierówne wrażenie, gdy pełny pęd przerażonego brzmiącego syntezatora nieprzyjemnie porusza się w muzyce. Zderzający się rytm nabiera tempa i przesuwa utwór do przodu, gdy nerwowy wijący się dźwięk przesuwa się ponad rytm.

Przerażający wzór hałasu płynie pod wędrującym dźwiękiem fortepianu, tnącym dźwiękiem syntezatora i biciem serca bębna. Sposób, w jaki ten utwór tworzy atmosferę, mocno mnie wciągnął. Dryfujący pianino drży w otwartą przestrzeń, a pod nim poruszają się wysokie, dziwne dźwięki. Demoniczny sampli wokalu i wzburzona ściana ostrego hałasu tworzą płyty dźwiękowe, podczas gdy gitara niesie nad sobą rozciągnięte akordy.

Wniosek

FALL OV MEN to postrzępiony, krwawy dźwięk, który szaleje i zagraża. Nie mogę powiedzieć, że będę miał dużą rotację, ale lubię muzykę, która jest bezwstydnie bezkompromisowa, tworzona przez artystę, który jest wierny swojej wizji. Dav Dralleon jest wyraźnie kimś, kto szanuje swoją własną muzyczną wizję i podąża za nią tam, gdzie prowadzi.

Recenzja albumu Darksynth: „FALL OV MEN” autorstwa Dava Dralleona