Recenzja albumu z muzyką elektroniczną: „Voyager-12” autorstwa Saros-FM

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Wrażenia początkowe

Voyager-12 Saros-FM to album, który płynie i szybuje. Jest pełen płynnej energii i hipnotyzujących bitów. Porusza się od łagodnych rytmów downtempo do płynnych utworów trance, pulsujących wibracji muzyki house i lekko płynącego drum'n'basu. Ogólne wrażenie, jakie Saros-FM tworzy na albumie, to gładkość i łatwość, z kilkoma bardziej intensywnymi uczuciami dodanymi do miksu.

Pierwszą cechą Voyager-12, która mnie wciągnęła, jest ogromna różnorodność różnych muzycznych nastrojów i stylów, które obejmuje. Podoba mi się, jak różne dźwięki integrują się ze sobą, dzięki czemu mimo różnych temp i rytmów, muzyka jest spójna, co pozwala jej płynnie płynąć.

Innym czynnikiem, który mnie interesuje w tym albumie, jest ogólne wrażenie płynnego dryfowania, jakie tworzy. Jest kilka ciemniejszych, bardziej intensywnych utworów dla kontrastu, ale ogólne wrażenie to płynny ruch w przewiewnych pejzażach dźwiękowych. Nawet utwory o wyższym tempie wciąż mają prawdziwy poślizg, który dodaje im spójności.

Voyager-12 to album, który wykorzystuje szeroką gamę zsyntetyzowanych dźwięków w sposób, który daje bogactwo. W muzyce są warstwy i głębie, które przeplatają się, aby stworzyć pełny i złożony efekt końcowy z dźwiękami, które są indywidualne, ale łączą się, aby stworzyć cały dźwiękowy gobelin.

Przeanalizowano moje ulubione utwory

„Moving On” zaczyna się jasnymi, gęstymi dźwiękami syntezatorów, które mają triumfalny nastrój, gdy wybuchają, by rozpocząć ten utwór, płynąc w otwartą przestrzeń z ciepłymi akordami pod nimi.

Głęboki bas zaczyna narastać, gdy „klaszczące” dźwięki przyspieszają, a teraz syntezatory poruszają się w szybkiej kaskadzie, gdy lekko melancholijna melodia zaczyna wchodzić w utwór.

Rozlega się dźwięk płynącego wiatru i pulsuje rytm. Jest kolejne przyspieszenie i crescendo, gdy próbka głosu robota wcina się w te same ciepłe, gęste syntezatory niosą lekko bolesną melodię. Podoba mi się, jak okrągły i pełny wydaje się ten utwór.

Pęczniejący, nosowo brzmiący syntezator odtwarza skomplikowany, powtarzający się wzór, gdy zaczyna się „Strawberry KB”. Uważam, że sposób, w jaki każda fraza kończy się lekkim wygięciem w dół, jest dość chwytliwy. Gruby, lekko buczący syntezator odtwarza pełne strumienie dźwięku pod wyższym, bardziej nosowym syntezatorem.

Z wysokiego syntezatora wydobywa się krzyk, podczas gdy dolna linia porusza się i przesuwa, podczas gdy miarowy puls i pstrykanie palcami poruszają się w muzyce, gdy delikatna chwila wędrownego syntezatora przenosi utwór z powrotem do tego ruchomego, tanecznego wzorca syntezatora prowadzącego nad lekkim zacinaniem się bębnów.

„State of Grace” ożywa szybką wibracją średnio-wysokiej, nieco odległej syntezy pulsującej w muzyce. Szybki beat pojawia się na dudniącym bębnie basowym, a za nim porusza się lekko buczący dźwięk. Utwór jest pełen transowego beatu, a wokół niego wirują ciepłe syntezatory. Jest seria stale narastających crescendo, które dodają muzyce siły.

Przyciąga mnie sposób, w jaki syntezatory czują się raczej dryfujące i eteryczne w hipnotycznym pulsowaniu rytmu. Jest przerwa pełna szybko migoczących syntezatorów z głębokim basem przepływającym pod spodem, zanim stopa perkusji ruszy, by poprowadzić utwór dalej przez wirującą gęstość dźwięku wokół niego. Jest kolejne crescendo, gdy te dźwięki ponownie budują lśniącą falę nad rytmem. Pod koniec utworu wszystko stało się jedną, przeplatającą się ścianą jasnej energii.

Delikatne syntezatory z niemal wokalną jakością wpadają w „A Stay-In Kinda Night”, chociaż jest w nich coś nieco zacienionego. Jest też metaliczny dźwięk perkusji, który pojawia się, zanim wkracza bicie serca solidnych bębnów, pulsujące stałym pulsem pod miękkim dryfem dźwięku syntezatora wokalnego.

Od Spinditty

Jest coś, co przyciąga mnie do lekko zacienionego dryfu syntezatora, który przez chwilę siedzi sam, zanim beat stanie się szybszy i bardziej równomierny, a nad nim rozbrzmiewają wysokie dźwięki dzwonka.

„Serenity” oddycha miękkimi, gładkimi nutami, które płyną razem, gdy głęboki, pulsujący bęben dotyka muzyki z lekkim biciem serca. Szybkie rytmy drum'n'bassu tańczą w tę i z powrotem w utworze, gdy płynne syntezatory ślizgają się i świecą nad nim.

Podoba mi się, jak jedwabiście gładki jest tutaj rytm drum n’bass. Utwór rozpada się na rosnące dźwięki syntezatora i miarowe pulsowanie zmieniającego się basu. Rytm nadaje muzyce kształt i formę, podczas gdy fala wysokich dźwięków dźwięczy w utworze, a inne delikatne dźwięki otaczają go.

Strumień lekko dotkniętego cieniem syntezatora wprowadza „Miami Nights” do życia z nutą drgających wibracji. Szybki błysk tykających, metalicznych dźwięków perkusji przenosi się do muzyki, gdy zacieniony, ale wciąż delikatny syntezator drży nad nim. płynnie drżący rytm drum'n'bass i szybkie arpeggio, które wirują z dźwiękiem przypominającym struny.

Arpeggia dają wrażenie tańca, gdy poruszają się po płynnej gładkości rytmu. Fascynujące, musujące iskierki brzmienia syntezatora, które płyną, gdy rytm przełamuje się do podzielonego pulsowania. Moją ulubioną częścią utworu jest skacząca, śpiewająca, starodawna melodia, która spływa kaskadami przez utwór, nieco dziko przechodząc przez inne elementy muzyczne.

„Night Riders” ożywa z rytmem house z szybkim dreszczem bongosów przebiegającym przez muzykę. Technologiczny lub skomputeryzowany syntezator oscyluje w utworze po migoczącym łuku. Podoba mi się, jak rytm nieubłaganie wywołuje ruchy bioder.

Nerwowy, skręcający się i drżący dźwięk przesuwa się przez utwór, dodając trochę napięcia do pulsu, a beat toczy się pod gęstymi falami syntezatora, które drżą jeden na drugim. wraz z cieplejszym dźwiękiem, a błyszczące, skomputeryzowane arpeggio również poruszają się w muzyce.

Głęboko pulsujące bębny i pasujący puls ciepłego, zmiennego syntezatora z odrobiną brzęczenia otwierają „Dancing in the Moonlight”. Dołączają do niego błyski delikatnego dźwięku, który rozbłyskuje za nim, gdy trance pulsuje w utworze. Zniekształcony głos z delikatnym ciepłem unosi się nad tym pulsującym rytmem i przepływem powietrza wokół niego.

Cały utwór ma pieszczotliwe uczucie, które lubię. Zmanipulowane wokale mają słodką jakość, a syntezatory wirują i pęcznieją różowymi falami wokół pulsującego i nieustępliwego beatu, który napędza utwór do przodu w łatwym dryfowaniu dźwięku.

„Rollerblades by the Beach” rozbrzmiewa głębokimi, lekko rozbrzmiewającymi bębnami, a pod nim pulsuje miarowy house. Jest próbka wokalna i głęboka, poruszająca się linia basu, która pulsuje w utworze, gdy wiatr omiata muzykę.

Pojawiają się wybuchy jąkających się organów, całkiem ciepłych, które wkraczają w muzykę i pulsują, gdy wysoka, jasna nić syntezatora wije się nad nią. Zagubiony dźwięk syntezatora dryfuje, podczas gdy ciepła łatwość organów powraca do muzyki, gdy utwór przesuwa się w kierunku jasnego zakończenia.

Końcowe przemyślenia

Voyager-12 Saros-FM to szybujący album, który eksploruje szeroką gamę muzyki elektronicznej, zabierając słuchacza w łatwą, płynną podróż. Podoba mi się również sposób, w jaki kilka utworów dodaje trochę cienia, aby wszystko było interesujące. Ogólnie uważam, że łatwo zanurzam się w dźwiękowym świecie tego albumu.

Recenzja albumu z muzyką elektroniczną: „Voyager-12” autorstwa Saros-FM