Recenzja albumu „The End of All Ends” (2017)

Spisu treści:

Anonim

Jestem fanem i kolekcjonerem hard rocka i heavy metalu od wczesnych lat 80-tych. Jeśli ma dobry gitarowy riff i nastawienie, wchodzę w to.

Nienawiść - „Koniec wszystkich zakończeń”

Fani undergroundowego heavy metalu to nie tylko jedni z najbardziej lojalnych entuzjastów muzyki na ziemi, ale także jedni z najbardziej zaciekłych kolekcjonerów na ziemi. Prawdziwie fanatyczni headbangerzy chcą mieć wszystko i wszystko, co mogą znaleźć, od swoich ulubionych zespołów i podgatunków, od winylowych płyt winylowych po zakurzone kasety demo lub trudne do znalezienia płyty CD. Istnieją dziesiątki małych wytwórni płytowych, których celem jest ponowne wydawanie ultra-mega-rzadkiego materiału metalowego dla głodnych mas, więc jeśli jest demo lub wyczerpany album dawno zapomnianego zespołu metalowego z lat 80. Szukałem, nieważne jak niejasno, cierpliwości — ktoś prędzej czy później ją odkryje.

Co prowadzi nas do Detest, nazwy, której nie znałem, dopóki w mojej skrzynce odbiorczej nie pojawiła się cyfrowa promocja The End of All Ends. Szybkie przejrzenie Metal-Archives pokazuje, że ci Szwedzi byli dość zajętą ​​grupą w latach 1988-1991, wypuszczając pół tuzina taśm demo i winylową EPkę z pięcioma utworami (Thundersteel), zanim się rozdzielili, a członkowie zespołu przenieśli się do innych grup, takich jak Beyond Twilight i Nocturnal Alliance.

Archeolodzy zajmujący się niejasnym metalem ze Stormspell Records wydali w 2012 roku dwupłytową retrospektywę materiału demo i EP Detest (nazywanego również Thundersteel). napisane kiedyś na debiutancki album zespołu, który nigdy nie został nagrany z powodu rozpadu zespołu. Wokalista/gitarzysta Micke Därth ocalił te melodie od zapomnienia w 2017 roku, a rezultatem jest interesująca płyta oldschoolowego heavy/tradycyjnego metalu z „epicką” atmosferą. Załóż zbroję i rękawice, stara bestia znów się podnosi!

"Dziel i rządź"

Piosenki

Takie zbiory archiwalne są czasami trudne do przejrzenia. Oczywiście, gdybym od dawna nie był fanboyem, usłyszenie od nich świeżego materiału po tylu latach byłoby darem bezpośrednio od Metal Gods i jestem pewien, że byłbym całkowicie zachwycony The End of All Kończy się .

Od Spinditty

Jednak dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie słyszał zespołu (np. dla mnie), taka kompilacja może nie być najlepszym wprowadzeniem. Każda z 12 tutejszych piosenek z pewnością ma swój własny urok retro – Micke Därth jest z pewnością maszyną do riffów, a jego gra na gitarze jest punktem kulminacyjnym każdego utworu, ale jego ograniczenia wokalne czasami pokazują się dość niezręcznie, zwłaszcza gdy próbuje uderzyć wysokie tony, które są wyraźnie poza jego zasięgiem.

Tak czy inaczej, The End of All Ends zaczyna się od ryczącego „The Solemn Avenger”, który wlecze się jak żołnierze maszerujący na wojnę. Najwyraźniej zaczyna się w miejscu, w którym skończyła się poprzednia piosenka Detest, „The Avenger”, ale będę musiał uwierzyć zespołowi na słowo, ponieważ nie znam oryginału.

Słyszę trochę „For Whom the Bell Tolls” Metalliki w „Final Hour” i „Away” dodaje do miksu kilka gustownych syntetycznych akcentów, nadając trochę kinowego polotu, zanim riffy przebiją się. Zgodnie z komentarzem Därtha, utrzymana w średnim tempie „Myśli miłosne” jest najstarszą piosenką w tej kolekcji, ponieważ została napisana dla jego zespołu sprzed Detestu „Hellrats” i pochodzi z 1987 roku!

Moje dwa ulubione utwory na tej płycie to „Aim Higher”, który nigdy nie wyczerpuje się, mimo że ma siedem minut plus czas odtwarzania, oraz szybki, napędzany energią NWOBHM „Divide and Conquer”, który znacznie podkręca tempo. Ta piosenka nie do końca zbliża się do thrash-metalowej prędkości, ale jest całkiem blisko.

Na albumie można by prawdopodobnie użyć jeszcze kilku piosenek, takich jak ten. „Light in the Sky” to ołowiany tup, a „The End of All Ends” to smaczny festyn riffów, który zamyka album w punkcie kulminacyjnym. W materiałach promocyjnych towarzyszących albumowi Därth nazywa tytułowy utwór „dobrym sposobem na przypieczętowanie dziedzictwa Detest” i nie mogę się z tym spierać.

Wstręt - "Thundersteel" EP (1990)

Podsumowując

Nie mogę powiedzieć, że The End of All Ends całkowicie wysadziło moje drzwi, ale podobało mi się to, co usłyszałem na tyle, że jestem teraz ciekaw, aby usłyszeć więcej materiału Detest. Myślę, że w końcu to wszystko, o co mogą prosić.

Twój przebieg może się różnić, ale jestem prawie pewien, że muszą mieć je wszystkie, obsesyjni kolekcjonerzy niejasnej kultowej ciężkości, jak wczesne Manowar, Candlemass i Metal Church, będą chcieli spróbować The End of All Ends. Kciuki w górę dla archiwistów ze Stormspell Records za utrzymanie tej tajemniczej szwedzkiej stali (i innych podobnych) przy życiu dla nowej generacji headbangerów!

Recenzja albumu „The End of All Ends” (2017)