Siedem wpływowych „niedokończonych” albumów

Spisu treści:

Anonim

Mike jest niezależnym pisarzem z etosem punk rocka. Specjalizuje się w aktualnych i historycznych scenach muzycznych oraz subkulturach.

1. „Cześć, jak się masz: niedokończony album” Daniela Johnstona

Nagrany we wrześniu 1983 roku, szósty album kultowej ikony Indie/Low-fi, Daniel Johnston, Hi, How Are You, stał się prawdopodobnie jego najbardziej rozpoznawalnym i sławnym dziełem. Jednak Johnston, cierpiący na schizofrenię i chorobę afektywną dwubiegunową, zawsze upierał się, że album jest niedokończony z powodu załamania nerwowego, którego doznał podczas nagrywania.

Podobnie jak w przypadku większości prac Johnstona, Hi, How Are You , ma bardzo minimalistyczny charakter i został nagrany w całości na domowym magnetofonie, chociaż jest uważany za bardziej zróżnicowany dźwiękowo niż większość innych prac Johnstona. Album jest momentami niemal dziecinny, ale piosenki takie jak „Despair come knocking”, „Desperate Man Blues” i główny utwór „Poor You” ujawniają mroczniejszy wgląd w wewnętrzne zmagania Johnstona. Wiele lat po wydaniu niedokończonego albumu, zyskał on nieoczekiwany wzrost popularności, gdy frontman Nirvany, Kurt Cobain, u szczytu swojej sławy rockowej, został sfotografowany w koszulce z grafiką albumu, prowadząc nowe pokolenie fanów do wyjść i samemu odkryć muzykę Johnstona.

3. „Uśmiech” autorstwa The Beach Boys

Pomyślany jako magnum opus dla Beach Boys, Smile był odważnym przedsięwzięciem, które ostatecznie przytłoczyło zespół. Mieszanka psychodelii, duchowości i humoru z mnóstwem wpływów gatunkowych, od country po rock, a nawet kompozycje z filmów Disneya. Ostatecznie jednak, wiele czynników doprowadziło do anulowania albumu, w tym pogarszające się zdrowie psychiczne i niezadowolenie twórcze głównego autora piosenek Briana Wilsona, wewnętrzne zamieszanie w zespole, używanie narkotyków, stosowane trudne procesy nagrywania i wielokrotne nieporozumienia z wytwórnią Capitol records.

Mocno okrojona i zmieniona wersja Smiley (nazwana Smiley Smile) zamiast tego została wydana z negatywnym odbiorem krytyków i słabym sukcesem komercyjnym (chociaż album zyskał od tego czasu kultową rzeszę fanów). Oryginalny projekt Smile został prawie zezłomowany. Kilkadziesiąt lat później wydano próby odtworzenia tego, jak brzmiałby oryginalny album (np. Brian Wilson Presents Smile Briana Wilsona; Beach Boys Smile Sessions), ale chociaż ten ostatni wykorzystywał niektóre z oryginalnych nagrań, oba zostały stworzone z nowym instrumentalnym i występy wokalne. Pomimo tego, że nigdy nie usłyszymy prawdziwego albumu Smile w takiej postaci, w jakiej został pierwotnie pomyślany, jego rozmach i otaczająca go mistyka wpływa na muzyków i autorów piosenek do dziś.

5. Rock Opera „Lifehouse” The Who

To kolejny przykład albumu o tak wielkim rozmachu, że w końcu sam się zawali. Pod wpływem pism sufickiego muzyka Inayata Khana, a także Mehera Baby (człowieka, który zasadniczo twierdził, że jest wcieleniem bóstwa), główną ideą Lifehouse było tworzenie muzyki, która dostosowywała się i zmieniała w oparciu o osobowości The Who koncertowiczów, korzystając z różnych urządzeń i skomputeryzowanych danych biograficznych. Jeśli brzmi to dość nieprawdopodobnie, to prawdopodobnie dlatego, że tak jest, ale główny autor piosenek, Pete Townshend, miał obsesję na punkcie tego pomysłu. Napisano scenariusz filmu, który zbiegałby się z albumem, i opracowano plany, aby w zasadzie zająć młody teatr Vic regularnym nocnym tłumem, który miałby wpływ na album i jego filmowy odpowiednik, ponieważ był tworzony krok po kroku na początku. z nich… czy coś… Kto wie? W końcu jednak nikt nie był naprawdę przekonany do wspaniałej wizji Townsenda, w tym wytwórnia płytowa, która odrzuciła scenariusz. Niezdolność Townsenda do prawdziwego przetłumaczenia swoich pomysłów na otaczających go ludzi doprowadziła do załamania nerwowego i ostatecznie projekt został odłożony na półkę, dla własnego zdrowia psychicznego Townsenda, jeśli nic więcej. The Who zamiast tego rozpoczęli pracę nad bardzo udanym, prostym albumem studyjnym Who’s Next. Townsend nigdy jednak całkowicie nie porzucił projektu, aw 1998 roku Lifehouse w końcu dotarł do szerszej publiczności (choć w drastycznie zmienionej formie) jako słuchowisko radiowe dla BBC. Box-set z kronikami Lifehouse, zawierający słuchowisko radiowe i dema oryginalnego Lifehouse, został wydany w 2000 roku, a lifehouse-method, strona internetowa, która tworzyła muzykę syntezatorową opartą na statystykach życiowych użytkownika, zadebiutowała w 2007 roku. szukaj już tego drugiego, ponieważ strona już nie istnieje.

Od Spinditty

7. „Dla całego świata do zobaczenia” przez Śmierć

To przykład zespołu, który nie chciał iść na kompromis w sprawie swojej wizji i poniósł konsekwencje walki z wytwórnią płytową. Pierwotnie znany jako „Rock Funk Fire Express” i grający głównie muzykę funk, zespół trzech braci ostatecznie skierował się w kierunku bardziej rockowym/protopunkowym. W rzeczywistości zespół można uznać za jeden z pierwszych prawdziwych punkowych zespołów wszech czasów. Oprócz zmiany stylistycznej zespół zmienił nazwę na Death, po odejściu dalszego trójki braci. Idea stojąca za nazwą nie została jednak zaprojektowana jako ponura lub makabryczna, ale zamiast tego otaczała ideę wzięcia negatywu i przekształcenia go w pozytyw.

Na ich nieszczęście inni nie byliby tak zainteresowani nazwą. Po wejściu do studia w 1975 roku Death dokończył siedem piosenek z planowanego 12-utworowego albumu, kiedy prezes wytwórni Columbia, Clive Davis, powiedział im, że muszą zmienić nazwę na coś bardziej opłacalnego komercyjnie. Zespół odmówił, w wyniku czego Davis zrezygnował ze wsparcia finansowego Columbii dla albumu. Zespół rozpadł się w 1977 roku, ale w 2009 roku siedem nagrań w końcu doczekało się wydania pod trafnym tytułem For the Whole World to See. Wydawnictwo spotkało się z uznaniem krytyków, a pozostali przy życiu członkowie (gitarzysta David Hackney zmarł w 2000 roku z powodu raka płuc) zreformowali zespół z nowym gitarzystą Bobbie Duncan, aby promować płytę, a nawet zaczęli pisać i wydawać nowy materiał. Mimo wszystko trzeba się zastanawiać, jak brzmiałyby pozostałe pięć piosenek z planowanego LP i jaki wpływ miałoby wczesne punkowe trio w latach 70., gdyby album został wydany.

Uwagi

Mike Grindle (autor) z Wielkiej Brytanii w dniu 08.03.2019 r.:

Dzięki Kaili!

Uwielbiam też Elliota Smitha. Szczególnie XO i Either/Or to dwa z moich ulubionych albumów wszech czasów.

Buckley też był świetny, ale nigdy się nie dowiemy, czy mógł być wspaniały. Muszę jednak przyznać, że nigdy tak naprawdę nie poznałem muzyki jego ojca.

Kaili Bisson z Kanady w dniu 08.03.2019:

Świetny artykuł Mike!

Uwielbiałem głos Elliotta Smitha… szkoda, że ​​nie usłyszymy od niego więcej piosenek. Jeff Buckley też miał taką obietnicę; Zawsze byłem fanem muzyki jego ojca.

Mike Grindle (autor) z Wielkiej Brytanii w dniu 28 lutego 2019 r.:

Być muchą na ścianie podczas nagrywania tych ostatnich albumów…

Co ciekawe, w przyszłym roku ukaże się dokument z okazji 50. rocznicy albumu z dużą ilością niepublikowanych materiałów.

Bill Holland z Olympia, WA 28 lutego 2019:

W tych niedokończonych sprawach jest całkiem uczciwa muzyka. Album Let It Be nigdy nie miał szans, a to naprawdę szkoda. Ta grupa miała zerową szansę na zjednoczenie się w trasie i wszyscy wiedzieliśmy o tym w tamtym czasie.

Siedem wpływowych „niedokończonych” albumów