Wywiad z amerykańskim artystą Synthwave Uważaj na węże

Spisu treści:

Anonim

Karl jest długoletnim freelancerem, który pasjonuje się muzyką, sztuką i pisaniem.

Watch Out For Snakes (Matt Baum) tworzy 8-bitowy synthwave, który łączy wrażliwość muzyki synthwave z 8-bitowymi samplami z konsol NES i Atari. Jego celem jest tworzenie muzyki, która jest mroczna, pełna energii i nie traktuje siebie zbyt poważnie. Rozmawiałem z nim o tym, jak zainteresował się muzyką, jego proces twórczy i gdzie znajduje inspirację.

Matt Baum: To właściwie nie był mój wybór. Moja mama namówiła mnie, żebym jako dziecko brała lekcje gry na pianinie. Kazała mi chodzić na lekcje gry na fortepianie metodą Suzuki, gdzie trzeba wszystko zapamiętywać, a ja tego nienawidziłem, więc wziąłem tylko rok lub dwa takie lekcje. Wróciłem do fortepianu później i uczyłem się go normalnie z innym nauczycielem. Naprawdę nie doceniałem muzyki aż do gimnazjum.

Grałem wtedy na pianinie i wybierałem na nim różne rzeczy. Jedną z pierwszych rzeczy, które wybrałem, był główny motyw Final Fantasy VI. Dzięki temu wiedziałem, że było w tym coś więcej niż tylko granie nut. Kiedy grałem w Final Fantasy VI, przemówiło to do mnie na tak głębokim poziomie. Sposób, w jaki ścieżka dźwiękowa jest ustawiona tematycznie, przywracał wrażenia za każdym razem, gdy ją słyszałem. Usiadłem, wybrałem go przy pianinie i właściwie napisałem nuty do głównego tematu. To była moja pierwsza świadomość, że muzyka może być fajna.

Skończyło się na tym, że wziąłem kilka lekcji improwizacji, aby przygotować się do przesłuchania do zespołu jazzowego, ale nie skończyłem, ponieważ nie byłem wystarczająco dobry z perspektywy czytania z nut. Potem wróciłem do muzyki dopiero po ukończeniu college'u.

Jedna z koleżanek mojej siostry zakładała hardcorowy zespół, do którego w końcu dołączyłam. Szukali czegoś bardziej jak melodyjny hardcore. To był czas, kiedy Underoath i kilka innych takich zespołów hardcore, które miały elementy syntezatorowe, zaczynały działać. Byłem z tym zespołem przez kilka lat. Wtedy po raz pierwszy zacząłem grać na keytar i zdałem sobie sprawę, że naprawdę mogę rzucić. Był to również mój pierwszy raz, kiedy występowałem przed ludźmi na scenie w pełnej oprawie zespołu.

MB: Myślę, że przyjechałem na to z innego miejsca niż wielu innych ludzi. Dla wielu ludzi momentem „a-ha” było wysłuchanie ścieżki dźwiękowej do filmu Drive. Moje rzeczy są bardziej inspirowane chiptune. Byłem w poprzednim zespole, który był indie rockiem z elementami synth – nazywaliśmy się „synthpunk”. Ale zawsze wyzwaniem było wymyślenie mojej stajni dźwięków z tak wielu opcji, było to dla mnie zbyt przytłaczające. Z biegiem czasu rozwinąłem tę filozofię, że mniej znaczy więcej, więc dźwięki chiptune i chipów w ogóle stały się dla mnie bardzo atrakcyjne.

Podążając za zespołem synthpunkowym, próbowałem z przyjacielem rozpocząć inny projekt. Naprawdę zainspirował nas surowy, minimalistyczny indie rock, taki jak Bloc Party i kanadyjski zespół We Are Wolves. Całe moje podejście polegało na używaniu chiptunów zsyntetyzowanych przez Nintendo w tym stylu muzycznym. W końcu mój przyjaciel zrezygnował z życia i byłem w punkcie, w którym chciałem tworzyć muzykę, ale chciałem to robić sam, skupiając się na instrumentach chipowych.

Skończyło się na tym, że zakochałem się w filmach i grach wideo z lat 80., które już miałem, i zacząłem tworzyć coś, co dla mnie było jak ścieżka dźwiękowa do gry wideo, która nigdy nie istniała. Stąd wziął się pomysł na mój album. Kiedy pisałem, uświadomiłem sobie ludzi takich jak Kavinsky, College i Com Truise. Wszystkie te grupy były dla mnie inspiracją w tym sensie, że dały mi do zrozumienia, że ​​to, co robię z solowego instrumentalnego, minimalistycznego punktu widzenia, było czymś, co nadchodzi. To było coś, co interesowało ludzi.

Od Spinditty

MB: Dorastając, byłem w Depeche Mode i New Order. Zawsze interesowały mnie rzeczy inspirowane syntezatorami. Z dzisiejszej perspektywy powiedziałbym, że naprawdę podobało mi się to, co robi Com Truise. College był prawdopodobnie największą inspiracją dla mnie, ponieważ on ma bardziej minimalistyczne podejście, tak jak ja. Podoba mi się też pomysł, że w Secret Diaries i niektórych innych pracach College'u niektóre piosenki mają „surowość” i nie są w pełni ucieleśnione w tradycyjnej strukturze utworu. Fakt, że wypuścił te surowe pomysły, które wciąż były czymś pięknym do słuchania, pomógł mi wydostać się z rutyny wszystkiego, co musi pasować do tradycyjnych norm tego, czym jest „piosenka”.

MB: Uważam, że najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić, kiedy piszę piosenkę, jest ucieczka od komputera i klawiszy. Oglądam dużo filmów z lat 80., słucham dużo muzyki z lat 80. i gram w wiele gier wideo retro. Pierwszym krokiem jest znalezienie inspiracji i nigdy tak naprawdę nie miałem ochoty siedzieć przed klawiaturą i próbować czegoś wymusić, było najlepszym sposobem, aby to zrobić. Jeśli usłyszę coś, co byłoby fajne do zbadania, wyciągam telefon, nagrywam ten mały fragment i zostawiam go na później.

Kiedy siedzę przy komputerze i próbuję wymyślić pomysły, odsłucham te nagrania, aby znaleźć inspirację. Czasami czerpię inspirację z czegoś, co już istnieje, czasami jest szczególna technika, którą słyszę w piosence, która jest interesująca i sprawia, że ​​zastanawiam się, jak mógłbym zrobić coś podobnego z instrumentacją, której używam, więc generalnie od tego zaczynam.

Od tego momentu po prostu pozwalam muzyce zabrać mnie dokądkolwiek się uda. Zazwyczaj najpierw siadam i piszę sekcję rytmiczną, a potem zaczynam tworzyć leady.

MB: UPGRADE był dla mnie albumem, który zaczął się jako sesja terapeutyczna. Miałem naprawdę ciężki okres w roku, zanim zacząłem to pisać. Miałem trzech różnych członków rodziny, którzy odeszli, w tym moją mamę, a potem sam byłem hospitalizowany z powodu pewnych medycznych spraw, które są genetycznie uwarunkowane w mojej rodzinie.

Cały ten album był po prostu o tym, żebym wyczuwał, gdzie jestem i radził sobie z depresją, którą miałem zarówno z powodu choroby, jak i utraty członków rodziny. Album powstał jako koncepcja obracająca się wokół historii faceta, który cierpiał na chorobę, która okazała się jego siłą. To był pomysł, który chciałem realizować.

Kiedy zacząłem pisać te wszystkie utwory i spojrzałem na nie jako całość narracyjnie. Zaczęło się zmieniać w nieco inną historię o tym dzieciaku, który został cybernetycznie wzmocniony, przezwyciężył własne choroby i w rezultacie stał się silniejszy. Stąd pomysł na album.

MB: Po prostu piszę jedną piosenkę na raz i nie zastanawiam się zbytnio nad tym, dokąd chcę iść sonicznie. Po prostu słyszę coś, co mnie inspiruje i zaczynam myśleć o tym, jak mogę włączyć te aspekty do tego, co robię. Albumy organicznie zaczynają powstawać z poszczególnych piosenek, które piszę. Ostatnie kilka piosenek, które napisałem, z jakiegoś powodu było tematycznie związane z wojną. Może to będzie kolejny album koncepcyjny. Napiszę cztery lub pięć piosenek, wysłucham ich i zmienię ich kolejność, myśląc o tym, co one wszystkie znaczą dla mnie jako całości.

MB: Po prostu gram w wiele gier wideo i oglądam dużo filmów. Tak się składa, że ​​wiele mediów, z których korzystam, pochodzi z lat 80-tych i wczesnych 90-tych. Usłyszę fragment ścieżki dźwiękowej lub konkretny cytat w filmie, który rozkręci moje soki. Odejście od laptopa i klawiatur to dla mnie najlepszy sposób.

Wywiad z amerykańskim artystą Synthwave Uważaj na węże