Zapomniane albumy hardrockowe: „Cold Lake” Celtic Frost

Spisu treści:

Anonim

Jestem fanem i kolekcjonerem hard rocka i heavy metalu od wczesnych lat 80-tych. Jeśli ma dobry gitarowy riff i nastawienie, wchodzę w to.

Co . . . ?

Szczerze mówiąc, Cold Lake było końcowym efektem kilkuletnich zamieszek w obozie Celtic Frost. Thomas Fischer faktycznie rozwiązał zespół pod koniec trasy Into The Pandemonium, ponieważ był wypalony ze stresu związanego z byciem jedynym autorem piosenek i kompozytorem Celtic Frost. Jednak wciąż był winien Noise Records kilka kolejnych albumów, aby zakończyć kontrakt z Frosta, więc odbudował zespół z zupełnie nowym składem, w skład którego wchodzili gitarzysta Oliver Amberg, basista Curt Victor Bryant i perkusista Stephen Priestley. Amberg był także autorem piosenek i Fischer cieszył się, że ktoś inny w zespole dzieli się z nim pracą. Thomas przyznał później, że chociaż zastanawiał się nad przeniesieniem Celtic Frost w nieco bardziej mainstreamowy kierunek na Cold Lake, posunął się „za daleko” i stracił kontrolę nad projektem – szczególnie jeśli chodzi o niesławny, zorientowany na glam nowy image zespołu. rozczochranych włosów, podartych t-shirtów i spranych kwasem dżinsów. Duża część oryginalnej bazy fanów Frost prawdopodobnie spisała ich na straty, gdy tylko zobaczyli zdjęcie z tylnej okładki Cold Lake, nigdy nie słysząc wzmianki o albumie!

Wideo „Wiśniowe sady”

Piosenki

W ciągu 30 lat od premiery zarówno fani, jak i krytycy spierali się o zalety Cold Lake. Niektórzy twierdzą, że to właściwie najlepszy album Celtic Frost, podczas gdy inni twierdzą, że to obrzydliwość, która w ogóle nie powinna była zostać wydana (jestem prawie pewien, że Tom Fischer zalicza się do tej drugiej grupy). Frost mógł wyglądać na najbrzydszy na świecie glam-rockowy zespół na Cold Lake, ale większość zawartych na nim piosenek to w rzeczywistości dość prosty, obnażony heavy metal z nutami thrashu. Nie byłoby to takie złe, poza tym, że są one również bardzo płaskie i grane bez większej intensywności i pasji. Gdy Fischer wykrzykuje słowa do absurdalnych rzeczy, takich jak „Seduce Me Tonight” czy „Juices Like Wine”, praktycznie można usłyszeć, jak mówi: „Proszę, pomóż mi. Popełniłem ogromny błąd”.

"Cherry Orchards" był kiedyś puszczany w MTV i jest jednym z lepszych utworów na Cold Lake. Kawałki mówione przez kobietę o chrapliwym głosie brzmią głupio jak diabli, ale ta piosenka mogła w rzeczywistości być przyzwoitą stroną B dla kogoś takiego jak L.A. Guns. Chrupiący „Once They Were Eagles” jest kolejną atrakcją, podobnie jak porywający „Downtown Hanoi”. Nawet strasznie zatytułowany „Dance Sleazy” jest w rzeczywistości dość chwytliwą piosenką. Album kończy się coverem nowofalowego, kasztanowego meksykańskiego radia Wall of Voodoo (w rzeczywistości jest to nagranie studyjne, z odartym fałszywym hałasem tłumu), co w dużym stopniu podsumowuje klimat WTF całego projektu.

Krótko mówiąc, Cold Lake brzmi tak, jakby była to pośpiech, wykonywana przez „zespół” muzyków, którzy zostali zebrani razem w krótkim czasie i nigdy nie mieli szansy na „żelowanie”. W rezultacie powstał album, który był D.O.A. jak tylko trafi do sklepów.

„Śródmieście Hanoi”

Dogrywka

Zamiast otwierać Celtic Frost na publiczność głównego nurtu, Cold Lake skutecznie ich zabił. Fischer zwolnił Olivera Amberga pod koniec trasy Cold Lake i przeszedł w tryb kontroli uszkodzeń na kolejnym albumie Frosta. Lata 90. Vanity/Nemesis próbowały skierować statek z powrotem na bardziej ekstremalne terytorium, ale było już za późno. Nazwa Celtic Frost była oficjalnie „błotna” dla społeczności headbangerów. Vanity/Nemesis sprzedawało się słabo, a zespół się rozpadł.

W latach 90. spuścizna wczesnego ultra-satanistycznego materiału Celtic Frost przetrwała w dziesiątkach black metalowych zespołów, które wyrastały w całej Skandynawii, z których niektóre notorycznie próbowały prześcignąć się w coraz bardziej lo-fi „bardziej złym” „niż-ty” i popełniając antyspołeczne czyny, takie jak podpalenia kościołów i morderstwa. Fischer, co zrozumiałe, nie był zachwycony współpracą z tymi zespołami, opisując je ankieterowi jako „dzieci” i „bruty”.

Tom Fischer powrócił do muzyki z industrialnym metalowym zespołem Apollyon Sun, którego jedyny album Sub został wydany w 2000 roku. Na krótko ponownie zjednoczył Celtic Frost na jednym albumie, dobrze przyjętym Monotheist (2006), ale potem ogłosił, że rozwiązuje C.F. „na dobre” w 2008 roku.

Podczas gdy reszta katalogu Celtic Frost była wielokrotnie wznawiana w ciągu ostatnich dwóch dekad, Cold Lake pozostaje zamknięty w skarbcu Noise Records pod naciskiem Fischera. Zużyte kopie płyt CD są obecnie trudne do znalezienia na rynku wtórnym, który osiąga wysokie ceny.

Fischer założył nowy zespół o nazwie Tryptikon, który do tej pory wydał dwa albumy studyjne i EP. Mówi, że intencją Tryptikona jest „brzmienie tak blisko Celtic Frost, jak to tylko możliwe”. Jeszcze ich nie słyszałem, ale wątpię, by w ich dźwiękowej palecie znalazły się jakiekolwiek ślady epoki Cold Lake.

Od Spinditty

Uwagi

Keith Abt (autor) z The Garden State 23 sierpnia 2018 r.:

Super, sprawdzę to

Ara Vahanian z LOS ANGELES w dniu 22.08.2018:

To brzmi jak dobry pomysł. W międzyczasie jednym z powodów, dla których recenzuję album Cold Lake, jest to, że zainspirowałam się Tobą. Słuchałem Cold Lake około 2 razy, zanim napisałem własną recenzję albumu.

Keith Abt (autor) z The Garden State w dniu 20 sierpnia 2018 r.:

Cześć Ara - cieszę się, że Ci się podobało, kiedy skończysz oglądać "Cold Lake", zajrzyj do innych prac Celtic Frost, a zrozumiesz lepiej, dlaczego ich fani wpadli w złość z powodu nagłej zmiany stylu i wizerunku!

Ara Vahanian z LOS ANGELES w dniu 20.08.2018:

Keithie,

O Celtic Frost słyszałem od dawna, ale w związku z tą recenzją postanowiłem posłuchać tej. Właściwie słucham tego teraz, kiedy to piszę. Styl brzmi dla mnie jak mieszanka hard rocka/heavy metalu z odrobiną wpływu King Diamond. Dzięki za napisanie tego.

Keith Abt (autor) z The Garden State 17 sierpnia 2018 r.:

Cześć Greenmind - Na Cold Lake jest kilka przyzwoitych kawałków, ale album jako całość był dla mnie rodzajem hańby, a to pochodzi od kogoś, kto zwykle lubi glam/sleaze metal, haha!.

Nie słyszałem zbyt wiele o Vanity/Nemesis, ale powiedziano mi, że to zdecydowany krok naprzód ze strony CL, może sprawdzę to później.

Przewodniki GreenMind z USA w dniu 17 sierpnia 2018 r.:

Chociaż muszę dodać, że w porównaniu do Pandemonium i rzeczy z Hellhammer, brzmi to dość przetworzone. Jednak nadal kocham riffy. A Vanity/Nemesis to warte zachodu kopnięcie w zęby imho.

Przewodniki GreenMind z USA w dniu 17 sierpnia 2018 r.:

Koleś. Jeden z moich ulubionych wszech czasów. Całkowicie zniszczony, gdy wyszedł częściowo z powodu tragicznie niewłaściwego wyglądu włosów / jeansu, który przyjęli. Nadal absolutnie się strzępi.

Zapomniane albumy hardrockowe: „Cold Lake” Celtic Frost