Recenzja albumu KISS „Killers”

Spisu treści:

Anonim

Jestem fanem KISS od '77, widziałem ich na żywo wiele razy (w makijażu i poza nim) i jestem weteranem sceny KISS Expo/Convention.

Pokaz Paula?

Wszystkie cztery nowe utwory studyjne na Killers z wokalem Paula Stanleya zostały przez niego napisane (a przynajmniej napisane wspólnie), co sprawia, że ​​zastanawiam się, czy jego długoletni partner w KISS Gene Simmons miał coś wspólnego z ich tworzeniem. tego albumu. "I'm A Legend Tonight" to chwytliwy pop metalowy numer, który jest prawdopodobnie najbardziej znanym utworem The Killers, z Paulem w pełnym zawahaniu. „Down On Your Knees” został napisany wspólnie z kanadyjskim rockmanem Bryanem Adamsem (wciąż kilka lat przed jego przełomem w statusie pół-boga w AOR) i jest to w większości zapomniany, nieważny hymn rockowy, pełen lirycznych klisz. jak "Czy jesteś gotowy na ROCK?" i „to looooove w pierwszym stopniu!” . . . Fuj.

"Nowhere to Run" zaczyna się od kilku bluesowych zagrywek gitarowych, które mogą prawie uchodzić za AC/DC, po czym eksploduje w kolejną gładką popowo-metalową melodię z Paulem ryczącym z całej swojej wartości w refrenie. "Partners In Crime" to prawdopodobnie najbardziej "80-te" brzmienie nowych piosenek, z niewygodną mieszanką raunch-rockowych riffów i głupich syntetycznych akcentów, które przywodzą na myśl ówczesnych rockowych rockmanów, takich jak Loverboy. Mimo to to mój ulubiony z czterech „noobów” na płycie.

Żaden z nowych kawałków Killers nie stał się hitem, a według mojej najlepszej wiedzy zespół nigdy nie zagrał żadnego z nich na żywo. „Nowhere to Run” pojawiło się ponownie w zestawie KISS Box Set z 2001 roku, a „Down On Your Knees” w kolekcji KISS 40 z 2014 roku, ale poza tym zostały zapomniane przez wszystkich, z wyjątkiem najbardziej zagorzałych fanów KISS.

Jeśli chodzi o „hity”, które składają się na resztę albumu, to są one mieszane. Co dziwne, klasyczny debiut zespołu jest reprezentowany tylko przez jedną piosenkę („Cold Gin”), ale dwa kawałki z Dynasty z 1979 roku wyróżniają się („Sure Know Something” i „I Was Made For Lovin' You”), podczas gdy ulubione albumy fanów takie jak Hotter Than Hell i Rock N Roll Over są całkowicie ignorowane. Nic dziwnego, że przełomowy Destroyer z 1976 roku cieszy się największą popularnością, z trzema utworami („Shout It Out Loud”, „Detroit Rock City” i „God of Thunder”). Kolekcjonerzy Gotta-have'em-all mogą chcieć zauważyć, że australijska edycja Killers dodaje do kolejności lokalny hit „Shandi” (z lat 80. Unmasked), podczas gdy japońska wersja zawiera nie tylko „Shandi”, ale także utwór z Starszy, „Ucieczka z wyspy”.

Żadna z czterech „nowych” piosenek na Killers nie była totalną niewypałem, ale nie wyskoczyli i nie krzyknęli „Hej, wszyscy, KISS to BAAAAACK!” zarówno. Jeśli nic więcej, pokazują, że zespół powoli wracał do formy bojowej po kilku latach zagubienia w dziczy. Dopiero na kolejnym albumie studyjnym, Creatures of the Night z 1982 r., KISS znów się skupiła, głównie dzięki nowo zrekrutowanemu gitarzyście Vinnie Vincentowi. . . ale to już inna historia.

"Wspólnik w zbrodni"

Recenzja albumu KISS „Killers”