Metallica Hardwired to Self Destruct: ich najlepszy album od 25 lat

Spisu treści:

Anonim

Fantastyczny wybuch z przeszłości i nie tylko

Kiedy Metallica ogłosiła, że ​​18 listopada 2016 wyda swój dziesiąty album studyjny, nie spodziewałem się niczego lepszego niż Death Magnetic z 2008 roku.

Chociaż Death Magnetic nie był zły, z pewnością nie był tak dobry jak usprawniony, ale wierny fanom hardcore; Czarny album . Dla mnie Death Magnetic wydawał się brakować tego brzmienia „tak, to jest Metallica, w której się zakochałem”.

Czego brakowało Death Magnetic, Podłączony do samozniszczenia ma to, a potem trochę. Całość wydaje się znajoma, ale nie banalna”.

Być może Hardwired nie otwiera żadnego nowego gruntu, ale oferuje całkiem niezły, mocno ładujący metalowy album, który jest zarówno dla fanów hardcore'u wczesnych lat, jak i późniejszego postu… i fanów Justice For All.

Powrót do uczciwego elementu Thrash Metalu

Nie ma wątpliwości, że Metallica wydała 3 single przed datą premiery 18 listopada. „Hardwired”, „Atlas Rise” i „Moth Into Flame” mają styl retro, który nawiązuje do początków Kill Em' All z 1983 roku i Ride the Lightning z 1984 roku. Wszystkie 3 utwory mają nieubłagany element oldschoolowego thrash/speed metalu.

Te przedpremierowe utwory mogą wywołać efekt przynęty i zmiany w tłumie kochającym mosh pit, ponieważ tylko ostatni utwór „Spit Out the Bone” ma podobny styl. Jednak dla mnie jest kilka innych utworów, które osiągają status klasycznej Metalliki, choć być może lepiej pasowałyby do Black Albumu w stylu…

„Wypluj kości”

Klasyczne utwory non-thrash

Chociaż lubię wspomniane śmieciowe utwory, naprawdę pokochałem kilka innych utworów na Hardwired.

„Now That We're Dead”, „Dream No More” i „Halo on Fire” to moim zdaniem kamienne klasyki Metalliki w każdej epoce. Inne utwory, takie jak „Murder One” i „Here Comes Revenge”, przypominają o tym, że nie trzeba mieć utworu przypominającego „Whiplash”, aby być ciężkim jak diabli.

Czekałem 3 tygodnie na napisanie tej recenzji, ponieważ widziałem wiele recenzji, które wydawały się zbyt surowe lub zbyt pozytywne dla mojego gustu, a recenzent stwierdził, że słuchał tylko raz.

Szczerze mówiąc, czułem, że muszę zapoznać się z albumem, czasami album jest tak zły, że nie można zmusić się do słuchania więcej niż kilka razy, ale z Hardwired …to Self Destruct nie był to przykry obowiązek, ale przyjemność.

Ten album Metalliki wciągnął mnie jak nikt od czasu Black Albumu, naprawdę jest taki dobry. Słyszałem, że niektórzy myślą, że Load i Re-Load są tutaj ponownie odwiedzane. Być może „ManUnkind” „mój najmniej ulubiony utwór” pasowałby do tego rachunku, ale w ogóle nie słyszę tutaj jawnego hołdu dla tych albumów z połowy lat 90-tych.

Nawiasem mówiąc, Load i Re-Load nie były złe, założę się, że najlepsze z obu nagrałoby świetny singiel. Hardwired nie ma takiej ilości wypełnienia, jakie miały te albumy, to 80 minut świetnej, słuchalnej Metalliki z dużą ilością ognia i siarki.

Od Spinditty

Pokochasz "Dream No More", "Halo on Fire" i "Now That We're Dead" Jestem tego pewien. Wszystkie inne utwory są całkiem dobre same w sobie.

„Nigdy więcej marzeń”

„Teraz, które nie żyły”

„Aureola w ogniu”

Płaczący krytycy

Większość krytyki, którą czytałem na temat albumu, wydaje się wynikać z bardzo znużonego frazesu, że album nie jest wystarczająco ciężki, ma za dużo melodii, bla bla bla. Krytycy najwyraźniej czuli, że 80 minut "Metal Milicji" jest w porządku, czy coś?

Jak nudne byłoby to, gdyby Metallica nigdy nie wyszła poza Kill Em' All. Wyobraź sobie Metallicę bez „Fade To Black” czy „Welcome Home Sanitarium”? Nieważne, że masz skomplikowany prog metal… i Justice For All.

Metallica istnieje już od ponad 35 lat i szczerze mówiąc, spodziewam się albumu tak dobrego jak dwa ostatnie, biorąc pod uwagę ich spuściznę, która jest dla mnie cholernie imponująca.

Nie mogę winić Metalliki za rozgałęzianie się i eksperymentowanie, nawet jeśli ja też, jak większość, wydaje mi się, że nienawidziłem kolaboracji Lou Reed z Lu Lu i nie przejmowałem się zbytnio St. Anger i jego okropnym brzmieniem perkusji.

Z pewnością nie trzymałem się przez lata słuchania thrash/speed metalu, lubię wszystkie rodzaje muzyki: jazz, blues, muzykę country, rock progresywny i wiele, wiele innych. Nie przepraszam za to, a Metallica też nie musi przepraszać, jeśli ci się to nie podoba, nie słuchaj tego.

Z drugiej strony podobało mi się Hardwired To Self Destruct.

Co myślisz o sprzężeniu z samozniszczeniem?

GodsOfRock (autor) ze Stanów Zjednoczonych w dniu 14 grudnia 2016 r.:

Load i Reload to lekki blues rock w porównaniu do ostatnich 2 albumów. Gdybym został zmuszony do słuchania "Spit out the Bone" przez 80 minut, myślę, że bym srał i zwymiotował wszędzie. Po prostu nie interesuje mnie już jednowymiarowy młotek do mojej głowy. Lubię różnorodność i ośmielę się powiedzieć, melodia. Myślę, że ten nowy album jest dobrą mieszanką tego, co lubię w Metallice, jednocześnie wiedząc, że już nigdy nie będą w wieku 20 lat i są spragnieni przełamywania znanego gruntu. Ironia polega na tym, że nie mogą nawet próbować, gdy zostaną skrytykowani na podstawie gruntu, który już złamali… haczyk 22, jeśli kiedykolwiek był.

Suseł gitarowy 14 grudnia 2016 r.:

Metallica straciła mnie w latach 90. w dniu, w którym ukazał się Load. Od tamtej pory nie kupiłem nowego albumu Metalliki. Nie jestem pewien, czy słyszę na tej płycie coś, co skłoniłoby mnie do zmiany zdania, chociaż Spit Out the Bone nie jest zły. Daj mi 12 takich utworów i wracam.

Metallica Hardwired to Self Destruct: ich najlepszy album od 25 lat